- To jest nawoływanie do jakiejś wojny religijnej. To są spokojne protesty - mówiła o słowach Kaczyńskiego Hartwich.
W Polsce od czwartku trwają uliczne protesty po wyroku TK, który uznał, że przesłanka do legalnej aborcji, jaką jest wykrycie wady płodu, jest sprzeczna z konstytucją. W niedzielę część uczestników protestów zakłócała trwające w kościołach msze święte. Dochodziło też do umieszczania na murach kościołów haseł wyrażających sprzeciw wobec wyroku TK.
- Oczywiście protesty powinny być przed siedzibą PiS, siedzibą TK - przyznała Hartwich. Dodała jednak, że "nawoływanie do wojny religijnej, gdy wiadomo że mamy różnych fanatyków doprowadzi do tego, że poleje się na naszych ulicach krew".
Na pytanie czy jako matka osoby niepełnosprawnej popiera liberalizację ustawy aborcyjnej, Hartwich stwierdziła, że jej "pasuje ten kompromis, który był, a już go nie ma".