Stephens straciła pracę po tym jak poinformowała swojego szefa o swojej transpłciowej tożsamości i o tym, że rozpoczyna procedurę zmiany płci. Mężczyzna, powołując się na swoje przekonania religijne, wypowiedział kobiecie umowę o pracę.

Sędzia Karen Nelson Moore uznała to za niedopuszczalny przypadek dyskryminacji stwierdzając, że "dyskryminowanie pracowników ze względu na to, że nie wpisują się w stereotypy dotyczące płci, lub dlatego, że przechodzą operację zmiany płci jest niezgodne z prawem" - napisała w uzasadnieniu wyroku.

Moore podkreśliła także, że dalsze zatrudnienie Stephens nie wpływałoby w sposób zasadniczy na możliwość prowadzenia biznesu zgodnie ze swoimi religijnymi przekonaniami przez pracodawcę Stephens, Thomasa Rosta (sąd niższej instancji orzekł na korzyść Rosta uznając, że jako osoba wierząca nie mógł on dłużej zatrudniać Stephens).

Prawnik Stephens, John Knight uznał wyrok za "ważne zwycięstwo dla transpłciowych osób w całym kraju". - W zbyt wielu miejscach pracy przyznanie się do bycia transseksualistą jest grzechem, który skutkuje zwolnieniem - powiedział.

- Wyrok oznacza też, że pracodawcy nie będą mogli wykorzystywać swoich przekonań religijnych przeciwko transseksualnym pracownikom - dodał.