Wychodzi i znika – fikcyjna kontrola nad pedofilem

Wzrasta liczba pedofilów, którzy wymykają się spod kurateli służb i o których nie wiadomo, gdzie przebywają. To kolejna luka w ministerialnym rejestrze.

Aktualizacja: 17.05.2019 06:47 Publikacja: 16.05.2019 18:26

Wychodzi i znika – fikcyjna kontrola nad pedofilem

Foto: 123RF

W reakcji na burzę po filmie braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu" minister sprawiedliwości zapowiedział rozszerzenie rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym o informację, jaki zawód wykonuje skazany.

Jednak „Rzeczpospolita" ustaliła, że rejestr zawiera dużo poważniejsze luki – brak w nim informacji, gdzie aktualnie mieszka co czwarty figurujący w nim przestępca seksualny. I co gorsza, skala zjawiska rośnie – w ciągu niespełna pół roku przybyło 26 skazanych o nieustalonym miejscu pobytu.

W jawnej części rejestru figuruje dziś 880 skazanych – z tego przy 216 nazwiskach, zamiast informacji o miejscowości, w której osoba przebywa, jest notka „w trakcie weryfikacji". Blisko pół roku temu było ich 190 (wezwanych do potwierdzenia miejsca pobytu i w trakcie weryfikacji).

Na wspomniane 216 osób 109 to skazani za gwałty na małoletnich, a 105 to przestępcy mający na koncie gwałty ze szczególnym okrucieństwem.

Nie wiadomo, gdzie mieszka np. 71-letni trener sportowy skazany za wykorzystanie seksualne nieletnich piłkarek na dwa lata pozbawienia wolności (w zawieszeniu) i na pięcioletnie zakazy: wykonywania zawodu, prowadzenia działalności związanej z wychowaniem, edukacją i opieką nad małoletnimi i na zakaz „zbliżania się do określonych osób na odległość mniejszą niż 300 metrów". To samo dotyczy 21-letniego recydywisty, skazanego (w zawieszeniu) za posiadanie lub rozpowszechnianie dziecięcej pornografii. A także skazanego za gwałt ze szczególnym okrucieństwem, który odsiedział osiem lat, wyszedł w lutym tego roku i zniknął. Nawet – co zdumiewa – trwa ustalanie miejsca zamieszkania przestępcy seksualnego, który w tym miesiącu wyszedł z więzienia w Sztumie. To tylko kilka przykładów skazanych, którzy zniknęli. Jak się okazuje, dotyczy to dużej części sprawców – włącznie z tymi, którzy dopiero co wyszli po odsiadce.

Działający od października 2017 r. rejestr miał zapobiec sytuacjom, w których przestępca seksualny po odbyciu kary znika, przez co służby nie mają nad nim kontroli, a społeczeństwo nie wie, czy pedofil np. zamieszkał w okolicy.

Sami skazani nie zawiadamiają policji o przeprowadzce czy wyjeździe za granicę. Policja twierdzi, że ustalenie, gdzie po odsiadce osiada pedofil, jest dziś trudne z kilku powodów. – Istnieje duża swoboda przemieszczania się, łatwo można wyjechać za granicę, a do dawnych środowisk i domów skazani po odbyciu kary często nie wracają – mówi nam jeden ze stołecznych funkcjonariuszy.

Na to, jak groźni są to przestępcy, wskazują choćby adnotacje w rejestrze przy nazwiskach, typu: np. 10 lat zakazu zbliżania się do pokrzywdzonych na odległość mniejszą niż 100 m czy nakaz opuszczenia zajmowanego wspólnie lokalu (co sugeruje, że ofiarami są dzieci z rodzin skazanych).

Brak kluczowej z punktu widzenia prewencji informacji o tym, gdzie mieszka pedofil, to istotny mankament rejestru.

Prof. Brunon Hołyst, kryminolog, w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej" sugerował, że sposobem może być nałożenie na urzędy meldunkowe obowiązku informowania policji o adresie zamieszkania takiego skazanego. Podobne rejestry działają np. w USA, we Francji czy w Kanadzie, i mają swoich zwolenników.

Przeciwny jest im dr Paweł Moczydłowski, kryminolog, były szef więziennictwa. – To mechanizm podtrzymujący marginalizację takich osób, ich zohydzanie, swego rodzaju mobbing, więc nie dziwię się, że wielu unika rejestracji – ocenia dr Moczydłowski. Uważa, że skazani za przestępstwa seksualne chcą się uwolnić od przeszłości, zwłaszcza że pedofil w zakładzie karnym „przeżywa piekło". Jego zdaniem rejestr jest nieefektywny, podobnie jak pomysł rządu na podniesienie kar za przestępstwa seksualne na dzieciach.

– Cały świat od tego odchodzi, np. w stronę innej kontroli. W Wielkiej Brytanii przestępcy chodzą „zaobrączkowani", z GPS-em, który ich lokalizuje cały czas – czy nie zbliżają się np. w okolice przedszkola. A surowość kar w przypadku ludzi, którzy nie są w stanie uwolnić się od swoich biologicznych potrzeb, prowadzi do desperacji – ocenia Paweł Moczydłowski.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie odpowiedziało nam, jak zamierza rozwiązać ten problem.

W reakcji na burzę po filmie braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu" minister sprawiedliwości zapowiedział rozszerzenie rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym o informację, jaki zawód wykonuje skazany.

Jednak „Rzeczpospolita" ustaliła, że rejestr zawiera dużo poważniejsze luki – brak w nim informacji, gdzie aktualnie mieszka co czwarty figurujący w nim przestępca seksualny. I co gorsza, skala zjawiska rośnie – w ciągu niespełna pół roku przybyło 26 skazanych o nieustalonym miejscu pobytu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?