Hierarchia śledzenia - Piotr Paduszyński

Skoro każdemu można używać lokalizatora gps, to tym bardziej detektywowi.

Publikacja: 16.03.2019 01:00

Hierarchia śledzenia - Piotr Paduszyński

Foto: Adobe Stock

Nie ma adwokata prowadzącego sprawy rozwodowe, który nie zetknął się z raportem detektywistycznym, albo i nie przesłuchał detektywa na rozprawie. Jeszcze częściej w sprawach rozwodowych występują mniej lub bardziej amatorskie nagrania z rozmów, w których niewierni małżonkowie w odruchu wyrzutów sumienia przyznali się do swojej zdrady. Postęp techniczny w tej sferze to nie tylko broń zaczepna, ale i defensywna. Kiedyś dużo łatwiej było skazać ojca chcącego widywać się z dzieckiem. Jeżeli taki pan na spotkanie lub odebranie dziecka pojawi się uzbrojony w ukryty mikrofon lub kamerę, to zeznania byłej żony i jej mamy lub konkubenta mogą nie wystarczyć do wyroku skazującego za pobicie matki dziecka. Znam również i taki przypadek, kiedy to uzbrojona w dyktafon i niewiele wcześniejsze siniaki (pochodzące od innych urazów) mama przy przekazywaniu dziecka zaczęła krzyczeć aby jej małżonek nie szarpał i nie bił. Miała tego pecha, że on przyszedł z ukrytą kamerą w długopisie. Epilogiem tej scenki był proces karny o fałszywe oskarżenie, a nie o pobicie.

Czytaj także: Prawników i detektywów jest coraz więcej na rynku

Elektronika, a za nią problemy

Wracając do detektywów, to ich praca obecnie mniej przypomina stare filmy kryminalne. Czyli człowieka skradającego się za śledzonym i starającego się nie stracić go z oczu. Teraz najczęściej detektyw dowiaduje się od klienta lub klientki, gdzie i kiedy śledzony zaparkuje swoje auto i odejdzie od niego na dłuższą chwilę, po czym instaluje pod nim lokalizator gps pozwalający ustalić trasę i miejsca parkowania samochodu.

Co bardziej przezorni adwokaci rozwodowi uprzedzają klientów, aby używali zagłuszaczy sygnałów gps (nie mylić z szumidłami z afery KNF) zwłaszcza, jeżeli będą chcieli się udać autem na spotkanie z osobą płci przeciwnej, ostrzegają też, by nie korzystali z komputerów, kont mailowych, telefonów lub kart sim do których współmałżonek miał dostęp. Nie zmienia to faktu, że elektronika wkroczyła nie tylko na salony elit administracyjno-biznesowych, bo i do zwykłych procesów rodzinnych czy bardziej przyziemnych spraw gospodarczych lub procesów karnych o przestępstwa pospolite.

Wraz z nią pojawiają się problemy prawne. Jednym jest kwestia dopuszczalności używania lokalizatorów gps przez detektywów. Nawiasem mówiąc, nigdy nie było wątpliwości, że zazdrosny mąż może użyć takiego lokalizatora, by śledzić małżonkę. Dla detektywa problem rozpoczyna się od art. 45 ustawy o usługach detektywistycznych (u.u.d.), który stanowi, że ten, kto podczas świadczenia usług detektywistycznych wykonuje czynności ustawowo zastrzeżone dla organów i instytucji państwowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze pozbawienia wolności do lat 3.

Jak wskazał Sąd Najwyższy w postanowieniu z 28 listopada 2013 r. w sprawie I KZP 17/13 „czynności operacyjno-rozpoznawcze zastrzeżone dla upoważnionych organów i instytucji państwowych na mocy odrębnych przepisów, w rozumieniu art. 45 w zw. z art. 7 u.u.d., to takie czynności operacyjno-rozpoznawcze, które zostały wprost wymienione przez ustawodawcę w ustawach i dla których określił on przesłanki warunkujące ich podjęcie przez te organy i instytucje".

Ustawodawca wyliczył

W dalszej części uzasadnienia rzeczonego postanowienia wskazano, że „przy rozstrzyganiu, czy czynność posłużenia się gps, której w ramach wykonywania usług detektywistycznych podjął się oskarżony, należy do jednej z zastrzeżonych (w powyższym rozumieniu) dla organów państwa czynności operacyjno-rozpoznawczych, a w szczególności czy stanowi kontrolę operacyjną, trzeba mieć na uwadze dyspozycję art. 19 ust. 6 pkt 3 ustawy o Policji zastrzegającego stosowanie środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie dla Policji, przy spełnieniu przesłanek wskazanych w art. 19 cyt. ustawy umożliwiających podjęcie tego rodzaju działań".

Powyższe uwagi mogłyby prowadzić do błędnego wniosku, że użycie gps przez detektywa jest nielegalne. Jednak od 2016 r. przepis art. 19 ust. 6 rzeczonej ustawy ma inną treść. Zmianę wymusiło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, a w uzasadnieniu projektu ustawy wskazano:

„W aktualnym stanie prawnym właściwym dla wszystkich ustaw dotyczących służb uprawnionych do stosowania tego środka pozyskiwania informacji kontrola operacyjna prowadzona jest niejawnie i polega na:

1) kontrolowaniu treści korespondencji;

2) kontrolowaniu zawartości przesyłek;

3) stosowaniu środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie, a w szczególności treści rozmów telefonicznych i innych informacji przekazywanych za pomocą sieci telekomunikacyjnych.

Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Trybunału, by sprecyzować w przepisach prawa zamknięty rodzajowo katalog środków i metod działania, z pomocą których władze publiczne mogą niejawnie gromadzić informacje o osobach, ustawodawca określił wyczerpująco i jednolicie dla wszystkich uprawnionych służb sposoby prowadzenia kontroli operacyjnej, wraz z niezbędnymi wyłączeniami.

Zgodnie z projektem kontrola operacyjna prowadzona jest niejawnie i polega na:

1) uzyskiwaniu i utrwalaniu treści rozmów prowadzonych przy użyciu środków technicznych, w tym za pomocą sieci telekomunikacyjnych;

2) uzyskiwaniu i utrwalaniu obrazu lub dźwięku osób z pomieszczeń, środków transportu lub miejsc innych niż miejsca publiczne;

3) uzyskiwaniu i utrwalaniu treści korespondencji, w tym prowadzonej środkami komunikacji elektronicznej;

4) uzyskiwaniu dostępu i kontroli zawartości przesyłek;

5) uzyskiwaniu i utrwalaniu danych zawartych w informatycznych nośnikach danych, telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych, systemach informatycznych i teleinformatycznych". https://sip.lex.pl/#/projekt-ustawy/102146780/2/zmiana-ustawy-o-policji-oraz-niektorych-innych-ustaw?cm=RELATIONS#art(19)ust(6)pkt(3).

Taką treść ma znowelizowana regulacja. Co najważniejsze z ustawy o Policji usunięto słowa: „stosowaniu środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie, a w szczególności", a z tych dokładnie słów SN wywodził możliwość penalizacji stosowania lokalizatorów gps. W wyniku realizacji wyroku TK i z woli ustawodawcy pogląd SN utracił aktualność, ze względu na brak podstawy prawnej.

Do tego samego wniosku powinna prowadzić wykładnia systemowa wspomnianych przepisów. Nie dałoby się bowiem penalizować zachowania detektywa śledzącego z użyciem gps np. żony lub dziewczyny, bo wtedy nie świadczyłby usług detektywistycznych, a występował prywatnie. To samo dotyczyłoby każdej innej osoby działającej w swojej własnej lub przyjaciela sprawie. Skoro zaś każdemu wolno używać gps, to tym bardziej detektywowi. Przecież w tym fachu nabywa dodatkowe uprawnienia, a nie traci tych, które mu przysługują tak jak wszystkim obywatelom.

Nie ma pokrzywdzonego

Warto zauważyć, że wciąż aktualny jest inny pogląd wyrażony we wspomnianym postanowieniu SN, który się odnosi do charakteru dobra chronionego art. 45 u.u.d. Czyli do tzw. szczególnego przedmiotu ochrony prawnokarnej. Jest to dobro ogólne, a nie indywidualne, co oznacza, że w czynie ściganym z tego przepisu nie ma pokrzywdzonego. Czyli osoba śledzona przy użyciu gps nie będzie w takiej sprawie pokrzywdzonym, jeżeli przy okazji nie da się zachowania detektywa kwalifikować również z innego przepisu niż art. 45 u.u.d. Takim przepisem raczej mógłby być art. 190a k.k. penalizujący stalking, ale tylko gdyby pokrzywdzony wykazał pojawienie się u niego poczucia zagrożenia lub istotnego naruszenia jego prywatności. Jednak sam gps nie ma na celu narzucania się śledzonemu, lecz jak największą dyskrecję, o umyślnym wzbudzaniu poczucia zagrożenia trudno by więc mówić. A że jest stosowany zazwyczaj pod autem, to i w większość aspektów prywatności mało ingeruje.

Dla praktyki stosowania prawa jest to bardzo istotne. Bo brak pokrzywdzonego ogranicza możliwość skargi na postanowienie odmawiające wszczęcia postępowania lub je umarzające.

Autor jest adwokatem

Nie ma adwokata prowadzącego sprawy rozwodowe, który nie zetknął się z raportem detektywistycznym, albo i nie przesłuchał detektywa na rozprawie. Jeszcze częściej w sprawach rozwodowych występują mniej lub bardziej amatorskie nagrania z rozmów, w których niewierni małżonkowie w odruchu wyrzutów sumienia przyznali się do swojej zdrady. Postęp techniczny w tej sferze to nie tylko broń zaczepna, ale i defensywna. Kiedyś dużo łatwiej było skazać ojca chcącego widywać się z dzieckiem. Jeżeli taki pan na spotkanie lub odebranie dziecka pojawi się uzbrojony w ukryty mikrofon lub kamerę, to zeznania byłej żony i jej mamy lub konkubenta mogą nie wystarczyć do wyroku skazującego za pobicie matki dziecka. Znam również i taki przypadek, kiedy to uzbrojona w dyktafon i niewiele wcześniejsze siniaki (pochodzące od innych urazów) mama przy przekazywaniu dziecka zaczęła krzyczeć aby jej małżonek nie szarpał i nie bił. Miała tego pecha, że on przyszedł z ukrytą kamerą w długopisie. Epilogiem tej scenki był proces karny o fałszywe oskarżenie, a nie o pobicie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?