W ciągu ostatnich czterech lat Ameryka zwiększyła produkcję ropy o 71 proc. Coraz intensywniej przygotowuje się do rozpoczęcia eksportu. Senator z Alaski Lisa Murkowski zapowiedziała wniesienie w tym roku do Kongresu projektu ustawy o zniesieniu embarga na eksport.
Pozwoli to obniżyć różnicę w cenie marek WTI (amerykańska) i Brent (europejska), która obecnie wynosi ok. 7 dol. na baryłce na niekorzyść ropy amerykańskiej. Według Harolda G. Hamma, dyrektora generalnego Continental Resources, eksport zmniejszy straty ponoszone teraz przez wielu amerykańskich nafciarzy. Firma ta jest największym producentem ropy z pokładów łupkowych Bakken w Dakocie Północnej i Montanie.
Według raportu firmy konsultacyjnej Turner Mason & Co. przygotowanego na zamówienie rządowej Agencji Informacji Energetycznej (EIA) do 2025 r. USA będą eksportować 2,4 mln baryłek dziennie. Daje to 120 mln t rocznie i czwartą pozycję wśród największych eksporterów: po Arabii Saudyjskiej, Rosji i ZEA. Zakaz eksportu ropy został wprowadzony w USA w 1975 r., jako odpowiedź na arabskie embargo. Amerykańscy nafciarze toczą bój o eksport, od kiedy technologie wydobycia ropy z łupków pozwoliły zwiększyć produkcję i obniżyć koszty. USA produkują już prawie tyle ropy co Rosja (10 mln bd w 2013 r.) i coraz szybciej gonią Arabię Saudyjską.
Według EIA w ciągu najbliższych 15 lat kraj stanie się eksporterem netto surowców energetycznych, nie tylko ropy, ale i gazu. BP uważa, że do 2030 r. Amerykanie osiągną energetyczną niezależność dzięki ropie z łupków. A jeszcze dekadę temu USA importowały 60 proc. potrzebnej krajowi ropy.
W 2020 r. sytuacja diametralnie się zmieni. USA, które pięć lat temu wyprzedziły Rosję w wydobyciu gazu, zdystansują w 2020 r. ten kraj, także jeśli idzie o ropę. Wtedy wydobycie sięgnie 11,58 mln bd, Rosjanie wypompują 10,15 mln bd.