Dzisiaj Syria, jutro Polska

Jeżeli nie potraficie przejąć się cudzym losem, przejmijcie się chociaż swoim. Aby zatriumfowało zło, wystarczy milczenie dobrych ludzi – pisze prawnik.

Publikacja: 14.10.2019 20:26

Kurdyjscy cywile opuszczają swoje domy w mieście Tal Abyad

Kurdyjscy cywile opuszczają swoje domy w mieście Tal Abyad

Foto: AFP

Jest środa 9 października 2019 r. Na skutek decyzji Stanów Zjednoczonych Turcja rozpoczyna naloty i ostrzał artyleryjski miast w północnej i wschodniej Syrii. Na celowniku, oprócz składów broni i bunkrów, znajdują się domy, piekarnie, szkoły i świątynie. Napadnięci, pozbawieni lotnictwa i ciężkiego sprzętu, bronią się, lecz liczba zabitych i rannych rośnie z każdą godziną. Władze tureckie nawet nie ukrywają, że rzeczywistym celem „uderzenia wyprzedzającego" pod nazwą „Źródło pokoju" są czystki etniczne i masowe wypędzenia. Już po trzech dniach walk do uchodźstwa zmuszono ok. 200 tys. ludzi. Organizacja Narodów Zjednoczonych i uznane instytucje pozarządowe alarmują o zagrożeniu ludobójstwem.

Na jednym z setek filmów opublikowanych w dniu rozpoczęcia inwazji siedmioletnia dziewczynka apeluje: „Proszę, my potrzebujemy tylko żyć. Proszę, zatrzymajcie tę wojnę". Trzy dni później na drodze między Kamiszli a Rakką operujące pod komendą turecką oddziały islamistów zatrzymują samochód z Hevrin Khalaf, liderką jednej z kurdyjskich partii politycznych. Pierwsze doniesienia mówią, że kobieta została zastrzelona. Kilka godzin później okazuje się, że została kolejno: postrzelona, zgwałcona, ukamienowana, a następnie odcięto jej głowę. Na nagraniu umieszczonym w sieci przez bandytów słychać, jak przed śmiercią prosi, by oszczędzić jej kierowcę i ochroniarza.

Bezczynny świat

W tym samym czasie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ trwa żenujący spektakl z udziałem państw Zachodu, Rosji i Chin, które spierają się o treść rezolucji potępiającej działania zbrojne. Ostatecznie, decyzją Rosji i Stanów Zjednoczonych, projekt rezolucji upada. Mogłoby się wydawać, że wobec tego jedynym organizmem politycznym zdolnym do, jeśli nawet nie działania, to chociaż nazwania rzeczy po imieniu, jest Unia Europejska. Nic z tych rzeczy. Jeszcze dzień wcześniej rezolucję europejską storpedowały Węgry.

Mijają kolejne dni. Giną ludzie. Kurdowie błagają o blokadę strefy powietrznej i uniemożliwienie Turcji bombardowania miast. Świat pozostaje bezczynny. Zajęci swoimi sprawami politycy milczą albo wydają zdawkowe komunikaty. Dopiero w niedzielę Kościół wspomina o potrzebie modlitwy. Głucha cisza panuje na uniwersytetach. Protestują środowiska lewicowe, humaniści, przyjaciele Kurdów, lecz jest ich za mało. Temat wybrzmiewa co prawda w telewizji amerykańskiej, lecz gdyby nie wewnętrzne spory polityczne, zapewne byłoby inaczej.

Wreszcie w niedzielę wieczorem dowództwo broniących się podaje wiadomość. Za pośrednictwem Rosjan zawarto porozumienie z prezydentem Al-Asadem. Wojsko syryjskie wejdzie do baz dotychczas zajmowanych przez Amerykanów, a Turcji pozostanie wyhamować ofensywę. W tej samej chwili staje się jasne, że setki żołnierzy i cywilów musiały zginąć, bo mocarstwa redefiniowały swoje strefy wpływów.

Rożawa

Demokratyczna Federacja Północnej Syrii, albo z kurdyjska „Rożawa", to faktyczna autonomia, zajmująca niemal jedną trzecią terytorium Syryjskiej Republiki Arabskiej. Istnieje od 2014 r., choć zalążki organizacji powstały tam już dwa lata wcześniej, gdy w toku wojny domowej siły syryjskie wycofały się w głąb kraju. Poza Kurdami północna Syria zamieszkiwana jest m.in. przez Arabów, Asyryjczyków czy Ormian, którzy wyznają islam, rozmaite odmiany chrześcijaństwa i jezydyzm.

Wszystkie te grupy etniczne i religijne były reprezentowane w systemie władz publicznych (zgodnie z deklaracjami: radykalnie demokratycznym i samorządnym) oraz siłach zbrojnych. Stosunkowo sprawna administracja zapewniała normalne życie, czyniąc z regionu bezpieczną przystań także dla uchodźców. Dodatkowo do legitymizacji autonomii przyczyniały się dostosowywanie się do norm prawa międzynarodowego oraz lojalne wypełnianie zobowiązań wobec międzynarodowej koalicji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu.

W starciach z dżihadystami życie oddało tysiące młodych mężczyzn i dziewcząt, którzy bohaterską obroną Kobanî albo operacją ratunkową w Sinjar na zawsze okryli się sławą. Wbrew twierdzeniom strony tureckiej Rożawa nie stanowiła zagrożenia militarnego dla Ankary. Nie była też siedliskiem terrorystów. Ona ich zwalczała.

Wspólna sprawa

Dziś wszystkie dotychczasowe starania wydają się przekreślone, a mieszkańcy północnej i wschodniej Syrii są niepewni swojej przyszłości. Różni analitycy rozprawiają, że jakkolwiek przykry, opisywany obrót spraw jest prostą konsekwencją geopolityki i kilku błędnych decyzji. Nic już się nie da zrobić, więc należy się z tym pogodzić, powrócić do codzienności. Nieprawda. Porządek polityczny, także w skali makro, pochodzi od człowieka i człowiek władny jest go zmieniać. A każda zmiana na lepsze zaczyna się od sprzeciwu wobec niesprawiedliwości. Nie można milczeć, kiedy dzieje się krzywda.

Jeśli to nie wystarczy, proszę wreszcie zrozumieć, że ład, w którym żyjemy, jest bardzo kruchy. Demokracja czy pokój nie obronią się same. Populiści, dyktatorzy i zbrodniarze panoszą się po tym świecie tylko dlatego, że sprawiedliwi są zbyt pochłonięci swoimi sprawami, boją się odezwać albo nawet dają przekupić. Budzą się dopiero wtedy, gdy rzeczywistość oferuje im już tylko strach. Ktoś powie: emocje. Ale kto rozumny uzna, że rozwiązaniem jakiegokolwiek problemu jest wojna i prześladowanie ludzi?

Stąd też, jeżeli nie potraficie przejąć się cudzym losem, przejmijcie się chociaż swoim. Dzisiaj Syria, jutro Polska. Rożawa, Warszawa, wspólna sprawa.

Autor jest doktorem nauk prawnych, adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowo zajmuje się m.in. myślą ustrojową Rożawy i ideologią leżącą u jej podstaw

Jest środa 9 października 2019 r. Na skutek decyzji Stanów Zjednoczonych Turcja rozpoczyna naloty i ostrzał artyleryjski miast w północnej i wschodniej Syrii. Na celowniku, oprócz składów broni i bunkrów, znajdują się domy, piekarnie, szkoły i świątynie. Napadnięci, pozbawieni lotnictwa i ciężkiego sprzętu, bronią się, lecz liczba zabitych i rannych rośnie z każdą godziną. Władze tureckie nawet nie ukrywają, że rzeczywistym celem „uderzenia wyprzedzającego" pod nazwą „Źródło pokoju" są czystki etniczne i masowe wypędzenia. Już po trzech dniach walk do uchodźstwa zmuszono ok. 200 tys. ludzi. Organizacja Narodów Zjednoczonych i uznane instytucje pozarządowe alarmują o zagrożeniu ludobójstwem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem