Dylemat Łukaszenki: zostać prezydentem czy gubernatorem

Mińsk i Moskwa wciąż nie zawarły porozumienia odnośnie do tegorocznej ceny gazu i ropy. Rosja postawiła ultimatum w sprawie „głębszej integracji".

Aktualizacja: 02.01.2020 18:53 Publikacja: 02.01.2020 18:04

Aleksander Łukaszenko zapowiedział udział w tegorocznych wyborach prezydenckich. Po raz szósty

Aleksander Łukaszenko zapowiedział udział w tegorocznych wyborach prezydenckich. Po raz szósty

Foto: AFP

Białoruskie media liczą dni w nowym roku bez umów dotyczących ceny rosyjskiego razu i ropy. Poprzednie wygasły 31 grudnia, nowych nie podpisano. Surowce nadal płyną na Białoruś, ale ich ostateczna cena nie jest na razie znana władzom w Mińsku.

Obecnie cena benzyny bezołowiowej o liczbie oktanowej 95 na białoruskich stacjach paliw wynosi średnio około 1,74 rubla białoruskiego (równowartość 3 zł), nieco droższa jest ropa, a z kolei cena gazu to równowartość 1,6 złotego. To wrażliwy temat dla mieszkańców niespełna 10-milionowego kraju, gdzie średnia krajowa pensja w grudniu wynosiła zaledwie 1100 rubli (równowartość 2 tys. zł). Na razie cena gazu została uzgodniona jedynie na najbliższe dwa miesiące i pozostała na ubiegłorocznym poziomie – wynosi 127 dolarów za m sześc. surowca (jedna z najniższych w Europie).

Negocjacje, które obecnie trwają, przełożą się na rachunki białoruskich przedsiębiorstw i indywidualnych odbiorców, które od 1 stycznia za m sześc. surowca w domach jednorodzinnych (na Białorusi przeważnie są ogrzewane gazem) płacą około 0,12 rubla (równowartość 0,21 groszy). Tanie rosyjskie surowce energetyczne od lat były jednym z głównych argumentów Łukaszenki w obliczu najniższych pensji w regionie. Niższe są jedynie na Ukrainie, która od ponad pięciu lat toczy wojnę z Rosją na wschodzie kraju.

– Gdyby ostatecznie Białoruś musiała kupować rosyjskie surowce według cen światowych, byłaby to już inna Białoruś. Zarobki mieszkańców zmniejszą się trzy, cztery razy, a połowa zdolnych do pracy ludzi wyjechałaby za granicę – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew, politolog i ekonomista z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Rosja nigdy nie ukrywała, że tegoroczne ceny surowców zależą od podpisania i wykonania porozumienia w sprawie dalszej integracji Białorusi i Rosji.

Pod koniec grudnia premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zdradził, że w trakcie wielomiesięcznych negocjacji uzgodniono 31 map drogowych, dotyczących różnych gałęzi integracji między państwami. Ostatnią, według szefa rosyjskiego rządu, zaczną negocjować dopiero po wykonaniu poprzednich, a dotyczy ona „ponadpaństwowych organów władzy, wspólnej waluty i centrum emisyjnego". Godząc się na to, Białoruś na własne życzenie zostałaby wchłonięta przez wschodniego sąsiada.

– Unia Europejska potrzebowała około 30–40 lat, by dojść do wspólnej waluty i ponadpaństwowych organów władzy. W UE panują jednak inne warunki, sojusz ten był tworzony na zasadach wolnego rynku i opierając się na wspólnych wartościach. W przypadku współpracy Białorusi i Rosji nie możemy powiedzieć, że mamy do czynienie ze sprawiedliwą gospodarką rynkową i uczciwą konkurencją. Na razie można mówić wyłącznie o utworzeniu wspólnej przestrzeni gospodarczej, w której każda ze stron miałaby równe możliwości – mówi „Rzeczpospolitej" Walery Waraniecki, deputowany białoruskiego parlamentu i były wiceszef białoruskiej dyplomacji. – Mówienie o wspólnej walucie czy jakichś ponadpaństwowych organach władzy jest dzisiaj nieodpowiedzialne. Premier takiego dużego i szanowanego kraju jak Rosja powinien to rozumieć i odpowiadać za swoje słowa – twierdzi. Przyznaje, że jeżeli Mińsk i Moskwa nie dojdą do porozumienia w sprawie cen surowców, to wyłącznie „z powodu polityki Rosji".

Od pierwszego dnia nowego roku białoruscy urzędnicy wykonują polecenie prezydenta, który nakazał „poszukiwać alternatywnych źródeł dostaw ropy naftowej" do dwóch białoruskich rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku. O możliwościach sprowadzenia surowca koleją z portów państw bałtyckich oraz o rewersie ropy z Polski Łukaszenko mówił jeszcze jesienią. Problem polega na tym, że białoruskie rafinerie dopasowane są do rosyjskiej ropy marki Urals, która zawiera duże ilości siarki i jest tańsza niż Brent.

Jeszcze w październiku polski zarządca rurociągów naftowych PERN nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć „Rzeczpospolitej", czy dostarczanie ropy naftowej z Gdańska na Białoruś rurociągiem Przyjaźń jest w tej chwili technicznie możliwe. – Ze stroną białoruską jesteśmy w stałym kontakcie, bo każdy sygnał od klienta o perspektywach szerszej współpracy jest dla nas cenny – tłumaczyła krótko rzeczniczka PERN Katarzyna Krasińska.

– Białoruś musiałaby przeprowadzać reformy, integrować się w światowy system energetyczny, a to oznaczałoby podwyżkę cen surowców wewnątrz kraju – mówi „Rzeczpospolitej" białoruski ekonomista Jarosław Romańczuk. – Nadszedł najtrudniejszy okres w karierze politycznej Łukaszenki.

Białoruskie media liczą dni w nowym roku bez umów dotyczących ceny rosyjskiego razu i ropy. Poprzednie wygasły 31 grudnia, nowych nie podpisano. Surowce nadal płyną na Białoruś, ale ich ostateczna cena nie jest na razie znana władzom w Mińsku.

Obecnie cena benzyny bezołowiowej o liczbie oktanowej 95 na białoruskich stacjach paliw wynosi średnio około 1,74 rubla białoruskiego (równowartość 3 zł), nieco droższa jest ropa, a z kolei cena gazu to równowartość 1,6 złotego. To wrażliwy temat dla mieszkańców niespełna 10-milionowego kraju, gdzie średnia krajowa pensja w grudniu wynosiła zaledwie 1100 rubli (równowartość 2 tys. zł). Na razie cena gazu została uzgodniona jedynie na najbliższe dwa miesiące i pozostała na ubiegłorocznym poziomie – wynosi 127 dolarów za m sześc. surowca (jedna z najniższych w Europie).

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Konfederacja o exposé Sikorskiego: Polska polityka zmieniła klęczniki
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Nieoficjalnie: Jacek Kurski na listach PiS
Polityka
Dwoje kandydatów do zastąpienia Bartłomieja Sienkiewicza
Polityka
Opozycja o exposé Sikorskiego: "Banały", "mity o UE", "obsesje na temat PiS"
Polityka
Donald Tusk chory, ma zapalenie płuc. I wskazuje datę rekonstrukcji rządu