To, co napiszę, jest już w wielu krajach Zachodu uznawane za „mowę nienawiści": są tylko dwie płci, a na ich predyspozycje, wybory życiowe i mentalność duży wpływ mają czynniki biologiczne. To właśnie biologia determinowała ewolucyjne strategie przetrwania obu płci oraz ich tradycyjne role społeczne. To ona też sprawiała, że kobiety często traktowano jako „zasób strategiczny". Choć wielokrotnie się zdarzało, że kobiety odgrywały marginalną rolę w kreowaniu cywilizacji (czego sztandarowym przykładem jest starożytna Grecja), to jednak bez ich zdolności rozrodczych i poświęcenia w opiece nad dziećmi i ogniskiem domowym cywilizacja nie mogłaby przetrwać. Kobiety były też cennym łupem wojennym. I to nie tylko dla koczowniczych ludów z Wielkiego Stepu. Wszak jednym z mitów założycielskich Rzymu było porwanie Sabinek (kobiet z plemienia Sabinów). W dostępie do tego „dobra strategicznego" zawsze istniały nierówności. Władcy, wodzowie i plutokraci otaczali się haremami i kochankami, a dla biedaków zostawała monogamia, tanie prostytutki lub samotność. Rządzący zdawali sobie sprawę, że istnienie dużej liczby sfrustrowanych seksualnie mężczyzn grozi niepokojami społecznymi. Tolerowano więc, a często nawet wspierano prostytucję.