Takim popchnięciem (czy raczej uderzeniem na szczękę) była dla mnie książka Martina Caparrosa „Głód". Wychowałem się na lekturach Ryszarda Kapuścińskiego, Tiziano Terzaniego i brytyjskiej szkole reportażu, która reportera sprowadzała do bezstronnego obserwatora. A Caparros wali między oczy, pisze wprost, obwinia, wzywa do działania i zajmuje stanowisko. Być może skończyły się już czasy zwykłego opisywania problemów świata, bo opisane zostały już milionkrotnie i nic to realnie nie zmieniło. „Głód" to książka, która przedefiniowała rolę reportera w rzeczywistości XXI wieku.