Dwunożność była wszak cechą na tyle istotną i dającą tak duże przewagi naszym prehistorycznym przodkom, że ostatecznie przemiany ewolucyjne poszły w kierunku wydawania na świat noworodków zupełnie niedojrzałych w porównaniu z innymi naczelnymi.
Zjawisko zachowywania w toku ewolucji u niektórych gatunków cech larwalnych, embrionalnych czy infantylnych nosi nazwę neotenii i zostało wielokrotnie opisane przez biologów i zoologów. Polega ono na uzyskaniu możliwości rozmnażania się już w początkowych stadiach rozwoju. Neotenia może być pełna, gdy wraz z uzyskaniem tej możliwości zostaje zahamowany dalszy rozwój. Wiele z tych gatunków, jak na przykład aksolotl, zachowuje takie cechy w całym okresie swojego życia, gdyż okazały się aktualnie najlepszymi sposobami adaptacji środowiskowej. Jest też neotenia niepełna, gdy zachowane zostają w okresie dorosłości tylko niektóre cechy infantylne.
Tak więc wielu naukowców uznaje pierwszy rok życia człowieka po urodzeniu za zewnętrzną fazę rozwoju embrionalnego, a kolejne lata za najdłuższe wśród ssaków dzieciństwo, bo sam mózg rośnie aż do 23. roku życia. Ten wzrost daje ostatecznie moc, która przeciętnie jest większa od mocy mózgów wszelkich innych zwierząt. Okres nawet umownego dzieciństwa człowieka jest nieporównywalnie dłuższy niż u innych ssaków. Jednocześnie równie ważnym źródłem przewagi, jaką ma homo sapiens nad innymi zwierzętami, jest przeniesienie w „dorosłość" ciekawości świata, chęci uczenia się, skłonności do zabaw i pomysłowości młodych ssaków. „Dorosłość" w wypadku człowieka jest kategorią bardzo umowną, jako że nie spełnia ona kryteriów, które stosujemy przy określaniu gatunkowej dorosłości innych naczelnych.
Mózg ludzki ukształtowany w wyniku ewolucji składa się właściwie z trzech mózgów ułożonych na sobie warstwami. Pierwszy, najstarszy, jest mózgiem gadzim, drugi – mózgiem ssaków pierwotnych, a trzeci – rozwiniętym mózgiem naczelnych. O ile dwa pierwsze „dorastają", o tyle trzeci pozostaje plastyczny i zachowuje trwałą dyspozycję do uczenia się i zabawy. Są to podstawowe cechy, które zapewniły człowiekowi niezwykły sukces ewolucyjny. Na poziomie mózgu brak jest jakiejkolwiek krytycznej linii kończącej dzieciństwo, bo samo zakończenie wzrostu nią nie jest. Więc nawet jeśli człowiek wychodzi w jakimś sensie z tego, co sam nazywa dzieciństwem, to dzieciństwo nie wychodzi z niego nigdy.
Permanentne dzieciństwo jest jednak również źródłem poważnego zagrożenia gatunkowego.
Normalny proces uczenia się polega w istotnym stopniu na naśladowaniu rodziców i dziadków. Jeśli rozwój cywilizacyjny przebiega w szalonym tempie, a nowinki ideologiczne i technologiczne pojawiają się zbyt szybko, by rodzice nadążali z ich krytycznym poznaniem, to tracą oni autorytet w oczach dzieci. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ideologie te występują przeciwko dotychczasowym hierarchiom i systemom wartości. Najbardziej szkodliwe okazały się takie nowe ideologie jak błędna idea równości i idea postępu. Nastąpił wtedy rodzaj sprzężenia zwrotnego.
Jeśli rodzice i dziadkowie przestali być autorytetami, to zaczęło się naśladowanie rówieśników i ruszyła lawina infantylizmu. Nastąpiło przejście od zabiegania o uznanie rodziców i dziadków, które było charakterystyczne dla społeczeństw hierarchicznych, do zabiegania o uznanie w grupie rówieśników, do zabiegania o uznanie „kolektywu". Parafrazując Edmunda Burke'a: młode, ludzkie zwierzę przestało być spadkobiercą.
Ewolucja to proces dotyczący także historii, rozwoju i organizacji życia społecznego. Łatwo wykazać, że są one również wynikiem dostosowań ewolucyjnych, ułatwiających przetrwanie. Pierwszym dowodem jest fakt, że zorganizowana społeczność homoidów była skuteczniejsza w organizacji polowań niż pojedyncze osobniki.
Ewolucja kultury i przemiany z nią związane – przez to, że prowadzą do odrzucenia hierarchicznej organizacji społecznej – wyzwalają, wcześniej trochę tłumione w ludziach, cechy infantylne. Trzeba jednocześnie pamiętać, że nie wszystkie pojawiające się w procesie ewolucyjnym mutacje i adaptacje są docelowo korzystne. Paleontologia dostarcza nam przykładów tysięcy zmian, które pojawiły się w toku ewolucji, ale ostatecznie okazały się dla kolejnych organizmów niekorzystne i doprowadziły do ich wyginięcia.
Droga do upadku
Historycznie ideologia równości ludzi zaczęła się pojawiać w XVIII wieku w związku z kryzysem monarchii, ale pełny jej rozwój obserwujemy od wieku XIX. Ideologia ta, nie w kategorii prawa do równych szans, ale w kategorii równości powszechnej w każdym aspekcie, jest kłamstwem prowadzącym do powolnego, ale całkowitego upadku społeczeństw hierarchicznych. Ponadto po osiągnięciu pewnego poziomu zamożności wiodących grup czy klas społecznych w różnych państwach europejskich – zgodnie z zasadą biologiczną osiągania potrzebnej ilości pożywienia jak najmniejszym wysiłkiem – pojawiła się pokusa sięgania po te zasoby przez biedniejszych.
Demokracja, a zwłaszcza demokracja powszechna są wynalazkami stosunkowo nowymi. Początki uspołecznionych naczelnych zawsze cechował porządek hierarchiczny – władza jednostki i szczeble wpływów. W strukturach hierarchicznych trzeba zasługiwać, w demokracji wystarczy być. Hierarchiczne społeczeństwo generowało doskonalenie się i rozwój coraz bardziej wyrafinowanych ideałów, estetyk i myśli, społeczeństwo równościowe zaś popada w narcystyczną samoakceptację, wynikającą z upowszechniania podświadomego przekonania, że wystarczy naśladować rówieśników, bo to w związku z wzajemnością naśladowania gwarantuje akceptację środowiskową. Najłatwiej jednak naśladuje się kolorową miernotę.
Idea równości zwiększa radykalnie oczekiwania społeczne: ochrony, opieki, bezpieczeństwa, a przede wszystkim dostatku. Bez wysiłku, bez odpowiedzialności, bez samodzielności. Wyzwala zarazem tendencje do zniszczenia kultury, tradycyjnej rodziny i szacunku dla historii, a przy okazji pogardę dla inteligencji, dobrych manier i szczytowych osiągnięć ludzkiej myśli i sztuki. Destrukcja kulturowych wzorców ludzkiej dorosłości uwalnia wcześniej przez nie tłumiony biologiczny, neoteniczny infantylizm.
W związku z brakiem biologicznie zdeterminowanej formy dorosłości, gdy znika – ukształtowana w przeszłości – społeczno-kulturowa motywacja do uzyskiwania dojrzałości, homo sapiens pozostaje wyłącznie dziecinny. I narasta jego dziecięca frustracja objawiająca się często prymitywizmem, chamstwem i wulgarnością. Wszystkie naczelne żyją w społecznościach hierarchicznych. Tak też żył przez kilka tysięcy lat człowiek. Znacząca, równościowa zmiana struktur społecznych w większości państw, która to zmiana miała być szlachetnym postępem, degeneruje nasze wcześniejsze osiągnięcia kulturowe. Wszechogarniająca konsumpcja, stająca się jedynym celem zdziecinniałych homo sapiens, prowadzi do upadku.
Obserwowane i opisywane w XIX i XX wieku zjawiska nazywane buntem mas, homo sovieticusem czy człowiekiem bez właściwości, są tym samym i mają to samo, niezwykle silne, umocowanie biologiczne.
Stada roszczeniowych i leniwych osobników, którymi się stajemy, „wyjedzą sobie" w ten sposób drogę do zagłady, tworząc „kulturę" przegrywającą we współzawodnictwie, a przyszłe cywilizacje ludzkie tworzyć będą wojownicze społeczności rządzone despotycznie. Wciąż oczywiście są osobistości i środowiska, które tej degradacji kulturowej człowieka starają się przeciwstawiać. Nadzieje na ich zwycięstwo są wszak płonne i nie ma dla nich podstaw, bo coraz większej liczbie nowych, dziecinnych ludzi Immanuel Kant, Fidiasz czy Thomas Stearns Eliot nie są do niczego potrzebni. Jednakże odrzucenie wzorców, które przekraczają człowieka, na rzecz infantylnego naśladowania rówieśników i utrwalenie najbardziej negatywnych cech zdziecinnienia w dłuższej perspektywie doprowadzą do regresu cywilizacyjnego ludzkości. Ludzkości, która wcale nie ma boskiej gwarancji na wieczne istnienie.
To zagrożenie osłabić można tylko refleksją i edukacją dotyczącymi funkcjonowania społeczeństwa masowego, tak właśnie uwarunkowanego. Prowadzić one powinny do poszerzenia ludzkiej samoświadomości, bo tylko ona może być obroną. Świata, który znany był ludziom w minionych wiekach, uratować się nie da, chociaż próbować trzeba.
Krzysztof Budziakowski jest poetą, filozofem, prezesem Fundacji im. Zygmunta Starego oraz wydawcą. Za swą działalność wydawniczą w podziemiu w PRL-u i późniejszą po 1989 r. był wielokrotnie odznaczany, m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Wolności i Solidarności. W 2020 r. wydał tom wierszy pt. „Choć przeciekają nasze łodzie... Notatki lipnickie"