Powiem szczerze, że zupełnie nie rozumiem tych prostaczków, których powierzyłeś przed wieloma laty mojej opiece. Dałeś im wprawdzie wolną wolę, ale mówiąc ich językiem, nie jestem w stanie ogarnąć ich postępowania.
Od Twojego pobytu na ziemi niewiele się zmieniło. Jedni rządzą, drudzy są rządzeni. Tak było i w czasie, gdy Rzym podporządkował sobie ziemię, na której się urodziłeś. Był przecież Senat, całe zastępy konsulów i trybunów ludowych. Tego najważniejszego zwano bodaj ojcem ojczyzny (pater patriae) lub imperatorem. U tych, do których mnie posłałeś tych najważniejszych nazywano królami, prezydentami, było też paru sekretarzy i jeden naczelnik. Dziś też mają prezydenta, ale są też marszałkowie, premier. Ale prezes jest tylko jeden. I chyba tylko jego można tu uznawać za pater patriae. Ale mniejsza o to.
Nie wiem jak było w Twoich czasach, ale teraz mają takie plebiscyty, w których sprawdzają, czy lud ponownie pozwoliłby im rządzić. Właśnie zrobili sobie taki sprawdzian. Pierwszy od czasu wielkiej awantury, o której mówiłem Ci podczas spotkania z 12 doradcami. Ci, co najbardziej miłują „prawo", znów by wygrali. I temu się nie dziwię. W osłupienie wprawiło mnie coś innego. Jak pamiętasz, najwięcej rozrabiali ci od Grzegorza i Ryszarda. I tym pierwszym zwolenników przybywa, a tym drugim mocno spada. Brak poparcia dla Ryszarda rozumiem – wszak zamieszanie, które wywołał jego anioł wspólnie z tym od Joanny, musiało się jakoś na nich odbić. Ale że Grzegorzowi przybyło?
Pamiętasz, że chwaliłem rozsądne zachowanie aniołów od Pawła i Władysława. Tego drugiego nagrodziłeś, ale skąd kara dla pierwszego? Wiem, że niezbadane są Twe wyroki i nie do wyśledzenia drogi Twoje. Jednak mam prawo, by tego nie pojmować. Jeśli uznasz, że jest to powód do tego, by zdjąć ze mnie ten ciężar, nie będę miał żalu. A może nawet poczuję ulgę...
Muszę jednak przyznać, że jestem bardzo usatysfakcjonowany ich zachowaniem. Wreszcie przestali na siebie naskakiwać i w miarę normalnie rozmawiają. Choć czarny usiłował mieszać. Przede wszystkim w głowach Jarosława i Marka, którzy na wszystkie strony rozgłaszali, że przebaczenia nie będzie. Ich aniołowie na szczęście stanęli na wysokości zadania i wyperswadowali im te pomysły. Stróże Grzegorza, Ryszarda i innych zachowali zimną krew i nie dali się sprowokować. Cieszę się, że przynajmniej ten kłopot mam z głowy. Praca z nimi nie jest jednak łatwa, bo u Jarosława znów myślą o jakiejś zmianie – tym razem na jakichś niższych szczeblach. Boję się, że będzie z tego jakaś wielka draka. Chciałbym się mylić.