Trudno będzie mi uniknąć bałwochwalczych tonów, bo debiutanckim albumem Maty jestem szczerze zachwycony. To płyta kompletna, świetna nie tylko jak na debiut, a debiut to po prostu wymarzony. I choć autor nieustannie podkreśla własną niedojrzałość, to paradoksalnie wszystko jest tu bardzo dojrzałe, autentyczne i niewymuszone. Co warto docenić, tym bardziej że oczekiwania po singlu „Patointeligencja", najszerzej komentowanym utworze w historii polskiego rapu, były ogromne. A Mata nie tylko im sprostał, ale spójnym, przemyślanym albumem poprzeczkę na przyszłość zawiesił sobie jeszcze wyżej. Ale nie będzie musiał chyba brać dużego rozbiegu, by i tę przeskoczyć. Bo tak utalentowanego debiutanta w polskim rapie jeszcze nie było. I do tego całkiem nieźle potrafiącego śpiewać.