Jakość uczelni a przyjmowanie na studia wyższe

Musimy większą uwagę zwracać na to, kogo szkoły wyższe przyjmują na studia.

Aktualizacja: 14.01.2016 22:30 Publikacja: 14.01.2016 19:06

Foto: 123RF

Jaką rolę powinna odgrywać Polska Komisja Akredytacyjna?

Prof. Krzysztof Diks: Ekspercką. Wizytatorzy Polskiej Komisji Akredytacyjnej powinni się skupić na merytorycznych aspektach procesu kształcenia, poczynając od rekrutacji, a kończąc na wydawaniu dyplomu i mieć studenta zawsze w centrum uwagi. Należy pamiętać, że młodzi ludzie spędzają na studiach od trzech do pięciu lat, które potem rzutują na całe ich zawodowe życie. To nie może być czas zmarnowany. Musimy większą wagę przywiązywać do tego, kogo uczelnie przyjmują na studia. Niektóre szkoły wyższe gonią za studentem, bo zapewnia im to finansowanie i przeżycie. Przyjmują wszystkich, byleby mieli maturę. Nie zwracają uwagi na wyniki matur, a tym samym na możliwości studenta. Takie zachowanie powinno mieć wpływ na ocenę PKA. Musimy też starannie analizować programy studiów i to, czy nauczane treści odpowiadają standardom międzynarodowym oraz wyzwaniom współczesnej i przyszłej gospodarki.

Czyli większe znaczenie powinny mieć kryteria jakościowe, mniejsze zaś ilościowe?

Oczywiście.

Ale wtedy grozić będzie uznaniowość ocen.

Eksperci PKA powinni podjąć to ryzyko. Może w zespołach opiniujących powinno być nie dwóch ekspertów, ale trzech. Wówczas ocena byłaby bardziej obiektywna.

Kryteria jakościowe są najbardziej miarodajne. Przecież metodą ilościową nie da się zweryfikować, co studentowi dają studia na danym kierunku. Kryteria ilościowe najłatwiej spełnić. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby uczelnia nie zatrudniała trzech pracowników samodzielnych i sześciu doktorów, skoro miała taki obowiązek. Wątpliwości budziło jednak to, czy doświadczenie zawodowe i kompetencje zatrudnionych odpowiadały ocenianemu kierunkowi studiów. O tym może wydać opinię tylko doświadczony i cieszący się uznaniem środowiska ekspert.

Minister Gowin zapowiedział zmianę rozporządzenia dotyczącego ogólnych warunków ocen programowych i instytucjonalnych, których dokonuje PKA. Jakie zmiany będzie pan proponował?

Zgadzam się z kierunkiem zaproponowanym przez ministra, czyli przede wszystkim odbiurokratyzowaniem ocen. Ocenę formalną należy zostawić urzędnikom, a ocenę jakościową PKA. Teraz jest to pomieszane. Komisja powinna jechać na uczelnię w roli mentora, a swoją wizytę kończyć rekomendacjami. Przecież liczbę osób zaliczanych do minimum kadrowego mogą sprawdzić ministerialni urzędnicy. Tak samo jest z liczbą punktów ECTS niezbędną do zaliczenia studiów, z liczbą semestrów studiów, z dostępem do Wirtualnej Biblioteki Nauki itp.

Dlaczego nasze uczelnie są w ogonie światowych rankingów?

Do rankingów podchodzę dość sceptycznie. Głównym ich miernikiem jest zazwyczaj poziom badań naukowych, co zresztą uważam za słuszne. Najczęściej uczelnie, które są w czołówce rankingów, mają osiągnięcia w szerokim spektrum dyscyplin naukowych. Gdybyśmy np. połączyli Politechnikę Warszawską z Uniwersytetem Warszawskim i Warszawskim Uniwersytetem Medycznym, zajęlibyśmy pewnie dużo lepsze miejsce. W wielu dyscyplinach nie mamy się czego wstydzić. Jednak należy odkreślić, że bez zwiększenia środków na naukę duży skok jakościowy będzie trudny do osiągnięcia.

Czyli rzeczywiście powinno się na nie przeznaczać 1 proc. PKB?

Co najmniej. Ostatnio ministerstwo starało się inwestować w młodych badaczy. To krok w dobrym kierunku. W Narodowym Centrum Nauki do młodych naukowców kieruje specjalne granty. Młoda, wybitna jednostka ma więc szanse dostać spore pieniądze na dofinansowanie badań i codziennego życia. Z obserwacji wiem, że gdy młodzi mogą się skoncentrować na nauce i nie muszą się martwić, z czego spłacą kredyt i utrzymają rodzinę, osiągają wyniki na światowym poziomie. Ważna jest też stabilność finansowania.

Uczelnie oferują studentom wiele nowych kierunków studiów. Co pan o tym sądzi?

Przy otwieraniu nowych kierunków studiów powinniśmy większą uwagę zwracać na rzeczywiste potrzeby rynku pracy. Często otwierane są kierunki, choć z góry można powiedzieć, że większość absolwentów jest skazana na porażkę na rynku pracy. Tu apel do przyszłych studentów, żeby przy wyborze studiów kierowali się oceną, czy gwarantują one zdobycie wiedzy i umiejętności opartych na solidnych podstawach, a nie chwilowej modzie czy też chwytach marketingowych.

Czy trzeba wprowadzić limity na studiach?

Jakiś mechanizm odgórnego sterowania niewątpliwie by się przydał. Można na przykład zreformować program kierunków zamawianych. Konkursy na ich realizację nie zawsze wygrywają najlepsze uczelnie. Wydaje mi się, że to student, i to ten z grupy najzdolniejszych, powinien decydować, gdzie będzie studiował. Wówczas uczelnia dostanie pieniądze, by kształcić go na zamówionym kierunku. Uniknie się w ten sposób sytuacji, że najlepsi maturzyści nie korzystają z programu, bo ich zdaniem uczelnia go prowadząca ma za niski poziom. Taki mechanizm mógłby stanowić istotny element finansowania szkolnictwa.

Rozmawiał pan z ministrem Gowinem na ten temat?

Jeszcze nie, ale chciałbym mu sprzedać ten pomysł.

Jak się panu podoba wizja PiS reformy szkolnictwa wyższego? Studia magisterskie mają być regułą. Student będzie rozpoczynał pięcioletnie studia, choć w trakcie będzie mógł się ograniczyć do trzyletnich, licencjackich.

Bardzo mi się ten pomysł nie podoba. Szkolnictwo wymaga stabilizacji, a nie ciągłych zmian. Model 5-2 już istniał, kiedy przechodziliśmy na system boloński. Zanim wprowadzono studia licencjackie na wszystkich wydziałach, pozwalano studentom jednolitych studiów magisterskich wcześniej kończyć naukę. Po prostu po trzech latach robiono cięcia i wydawano dyplomy licencjata. Nie myślano o tym, z jakim rzeczywistym zasobem wiedzy i umiejętności student kończy naukę. Powrót do takiego modelu byłby błędem. Można by natomiast pomyśleć o systemie mieszanym. Wówczas studia pięcioletnie powinny mieć bardziej naukowy charakter i być prowadzone w jednostkach o dużym potencjale badawczym.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Jaką rolę powinna odgrywać Polska Komisja Akredytacyjna?

Prof. Krzysztof Diks: Ekspercką. Wizytatorzy Polskiej Komisji Akredytacyjnej powinni się skupić na merytorycznych aspektach procesu kształcenia, poczynając od rekrutacji, a kończąc na wydawaniu dyplomu i mieć studenta zawsze w centrum uwagi. Należy pamiętać, że młodzi ludzie spędzają na studiach od trzech do pięciu lat, które potem rzutują na całe ich zawodowe życie. To nie może być czas zmarnowany. Musimy większą wagę przywiązywać do tego, kogo uczelnie przyjmują na studia. Niektóre szkoły wyższe gonią za studentem, bo zapewnia im to finansowanie i przeżycie. Przyjmują wszystkich, byleby mieli maturę. Nie zwracają uwagi na wyniki matur, a tym samym na możliwości studenta. Takie zachowanie powinno mieć wpływ na ocenę PKA. Musimy też starannie analizować programy studiów i to, czy nauczane treści odpowiadają standardom międzynarodowym oraz wyzwaniom współczesnej i przyszłej gospodarki.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?