Larry Page to jeden z najbogatszych ludzi świata. Na wiele rzeczy może sobie pozwolić. Tym razem zafundował sobie coś w rodzaju prywatnego reality show: założył dwie firmy, które osobno, w tajemnicy przed sobą nawzajem pracują nad prototypem latającego samochodu.
Hybryda auta i aeroplanu to idée fixe Page'a. Cztery lata temu w wywiadzie dla „Bloomberg Businessweek" biznesmen wyznał, że o ile ceni technologie informatyczne, o tyle jego marzeniem jest stworzenie czegoś realnego – zainwestować w atomy, a nie w bity, jak się wyraził.
Być jak Elon Musk
Niewykluczone, że jest to wpływ innego przedsiębiorcy, Elona Muska, założyciela SpaceX – kosmicznej firmy turystyczno-przewozowej. Obaj panowie spędzili wiele godzin, dyskutując o przyszłości transportu.
Musk podarował Page'owi silnik rakietowy, a ten umieścił go jako ozdobę i inspirację w swoim apartamencie. Sam apartament znajdował się na górnej kondygnacji piętrowego budynku, którego parter zajmowała jedna z założonych przez Page'a firm mających pracować nad fruwającymi autami: Zee.Aero.
Wszystko było utrzymane w całkowitej tajemnicy. Pracownikom Zee.Aero Page nie pozwolił nawet wymawiać swojego nazwiska: mówili o nim nie inaczej jak GUS, czyli guy up stairs (człowiek na górze). Środki ostrożności były na tyle skuteczne, że sprawa związku Page'a i Zee.Aero wyjaśniła się dopiero teraz, choć firma powstała już w 2010 roku. Dodajmy, że Page już nad firmą nie mieszka, wyprowadził się, zabierając z sobą rakietowy silnik. Cały budynek zajmuje Zee.Areo, której prace nabierają coraz większego przyspieszenia i która zatrudnia już 150 osób.