Na 35 lat temat utonął w wielotysięcznym archiwum Gierałtowskiego, a on sam zajął się swoją zasadniczą pracą portrecisty-kronikarza polskich indywidualności. – Niestety projekt, do którego zaprosiłem Krystynę Jagiełło, spalił na panewce, ponieważ w Wydawnictwie Pojezierze ukazał się mały format dzienniczka. W jej kajeciku były przetworzenia graficzne, ale nie mojego autorstwa, zupełnie inne. Jednak dzięki temu zachowane zostały chociaż jej teksty, gdyż w międzyczasie zmarła – mówi Gierałtowski.
Temat zdjęć powrócił w rozmowach z dyrektorem Wigierskiego Parku Narodowego i miłośnikiem fotografii, Jarosławem Borejszo, który docenił czarno-białe kadry sprzed 35 lat. Wydawcą katalogu jest Wigierski Park Narodowy.
Krzysztof Gierałtowski zaproponował, aby zdjęcia uzupełnione zostały cytatami z reportażu Krystyny Jagiełło. Jak podkreśla, historyczne już dziś zdjęcia, które powstały na przełomie lat 1978-1979, wpisują się w modny dziś trend archeologii fotografii. – Z radością podniosłem ten temat, ponieważ w tym roku jest 60-lecie napisania przez Jana Bułhaka „Fotografii Ojczystej” – mówi. – Zwracam też uwagę, że czynnik narodowy, który w tej chwili jest politycznie wykorzystywany, jest bardzo istotny w tworzeniu. Moja fotografia portretowa powstała w ten sposób, że jeździłem w świat, patrzyłem, co się dzieje w tej dziedzinie, po czym wracałem do Polski, siadałem w kątku i robiłem swoje obrazki.
Krzysztof Gierałtowski mówi również, że zdjęcia prezentowane na wystawie kontrastują z jego opartym na wieloletnim doświadczeniu tworzeniu portretów: – Są trochę naiwne, ale to stanowi również o ich sile. Są nietypowe. Ja po prostu chodziłem, unosiłem aparat i fotografowałem to, co widziałem.
Wspominając czas, w którym zostały zrobione, podkreśla, że obracał się wówczas wśród wspaniałych ludzi. – Miałem to szczęście, że zacząłem portretować w momencie, kiedy żyli jeszcze ludzie urodzeni w końcu XIX wieku, wykształceni w wolnej Polsce, a potem przetrzymali okupację i komunizm. To były wybitne jednostki, takich już nie ma. Nawet bym ich ze świecą szukał – opowiada. – Na przełomie lat 1978-1979 miałem pomysł, żeby zrobić album poświęcony jezioru i ludziom mieszkającym nad nim. Oni przeżyli wojnę, opowiadali rzeczy dramatyczne. Jeden z rolników wspominał, że będąc dzieckiem, jeździł po polach z ojcem i zbierał na wóz drabiniasty zwłoki żołnierzy radzieckich, którzy padli w walkach. Pogrzebali ich na rozstaju dróg, pod kamieniem, na którym było napisane „Tu leżą prochy powstańców z 1863 roku i żołnierzy radzieckich, którzy padli w walkach o wyzwolenie Suwalszczyzny”. Ten napis był regularnie dłutowany przez miejscowych. Teraz w ogóle już go nie ma.
Poza wartością sentymentalną i artystyczną zdjęć, część z nich ma wartość historyczną i dokumentalną. – Miałem ideę, żeby fotografować wszystko w ciągu czterech pór roku. Dzięki temu zrobiłem zdjęcia zabronionemu już w tej chwili połowowi pod lodem. Dla Muzeum Wigier, gdzie wystawa wyląduje na przełomie lata i jesieni, ma to także wartość dokumentacyjną - podkreśla artysta.
Krzysztof Gierałtowski jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, członkiem Niemieckiego Towarzystwa Fotograficznego DGPh i wielu innych instytucji fotograficznych oraz kulturalnych. W 2007 roku wyróżniony został srebrnym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Jest również laureatem nagrody imienia Cypriana Kamila Norwida z 2011 roku. Gierałtowski otrzymał także nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za rok 2013 w dziedzinie sztuk wizualnych. W 2014 roku odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a przez Ministra Spraw Zagranicznych, Odznaką Honorową Bene Merito za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej.