Kierownictwo producenta elektrycznych aut uznało, że wielkość rekompensaty dla Muska za 2018 r. wynosi 2,6 mld dolarów po uzyskaniu w marcu 2018 aprobaty od udziałowców. Analitycy od akcji uważali wtedy, ze rekompensata dla prezesa może wynieść nawet 70 mld dolarów, jeśli firma, która dotąd nie wypracowała rocznego zysku, szybko rozwinie się. Pakiet dla miliardera z Doliny Krzemowej nie obejmuje płacy ani premii w gotówce, ustala tylko nagrodę dla niego, jeśli Tesla dojdzie w ciągu najbliższych 10 lat do wartości rynkowej 650 mld dolarów.
Czytaj także: Niemcy ostrzą sobie zęby na Teslę?
Joseph Slights, wicekanclerz sądu Delaware Court of Chancery zajmująego się zasadniczo sporami firm odrzucił wniosek Tesli o oddalenie pozwu udziałowca Richarda Tornetty na wstępnym etapie jego rozpatrywania, bo rada dyrektorów zatwierdziła taki pakiet dla Muska. Tornetta zwrócił się do sądu z pytaniem, czy pakiet można anulować i czy w radzie dyrektorów Tesli są możliwe zmiany, aby lepiej chroniła inwestorów.
Werdykt Slightsa zmusza obecnie rade dyrektorów Tesli do obrony przed zarzutami, że naruszyła powiernicze obowiązki zatwierdzając pakiet i że ten pakiet niesprawiedliwie wzbogaca prezesa Tesli. Orzeczenie sędziego toruje też drogę dodatkowemu badaniu procesu podejmowania decyzji w tej firmie.
Slights stwierdził w uzasadnieniu, ze werdykt jest wymierzony w komisję da. kompensat, która - jak przyznała sama Tesla - nie była niezależna od Muska. Gdyby ten pakiet został wynegocjowany przez naprawdę niezależnych dyrektorów i zatwierdzony przez większość udziałowców nie mających powiązań z Muskiem, to sędzia oddaliłby pozew Tornetty. "Jednakże powód bardzo dobrze uzasadnił, że rada dokonując oceny pakietu nie była wolna od wpływów Muska" - napisał w uzasadnieniu.