Polacy wciąż chętnie kupują mieszkania, co przekłada się na wzrosty ich cen - mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, powołując się na raport Narodowego Banku Polskiego. - Wszystko dlatego, że na rynku nie brakuje ani nabywców posiłkujących się kredytem, ani tych, którzy zniechęceni rachitycznym oprocentowaniem lokat poszukują alternatywy na ulokowanie swoich pieniędzy. Tych drugich powinno przybywać, bo banki mają dziś najgorszą ofertę depozytową w historii.

3,2 mld złotych - aż tyle warte są nowe mieszkania kupione za gotówkę tylko w drugim kwartale roku i tylko w siedmiu miastach Polski. - To o mld zł mniej niż kwartał wcześniej, co jednak nie powinno nadmiernie dziwić. W drugim kwartale Polacy przeważnie wydają mniej gotówki na nowe mieszkania niż w pierwszych trzech miesiącach roku - wyjaśnia Bartosz Turek. - Najnowszy odczyt jest z drugiej strony odrobinę wyższy niż ten z analogicznego okresu przed rokiem.

Według Bartosza Turka kolejne miesiące powinny przynieść napływ nowej gotówki na rynek mieszkaniowy. - Powód jest prosty. Lokaty w ostatnich miesiącach stawały się coraz mniej atrakcyjne. W sierpniu przecięty depozyt oprocentowany była na zaledwie 1,34 proc. Jest to najniższy wynik odnotowany przez bank centralny w historii - zwraca uwagę analityk HRE Investments. - W praktyce oznacza to, że po potrąceniu podatku osoba, która powierzyła bankowi 1 tys. zł, po roku otrzyma mniej niż 11 zł odsetek. To powoduje, że posiadacze kapitału coraz przychylniejszym okiem patrzą na inwestycję w mieszkania na wynajem, szczególnie w otoczeniu inflacji regularnie przekraczającej cel inflacyjny Rady Polityki Pieniężnej (2,5 proc.). Po prostu wzrost cen prowadzi do utraty siły nabywczej oszczędności nawet tych trzymanych na przeciętnym bankowym depozycie. Sytuacja taka powinna wpłynąć na wzmożony dopływ gotówki na rynek mieszkaniowy w drugiej połowie roku - ocenia.

Bartosz Turek podkreśla, że nawet i bez tego popyt na mieszkania stymulowany jest przez dopływ finansowania kredytowego. - Polacy korzystający w bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy chętnie zadłużają się na zakup własnych czterech kątów - mówi ekspert. - W efekcie sprzedaż kredytów wzrosła o 23,5 proc. względem poprzedniego kwartału, jak wynika z danych NBP. Jeśli dane te potwierdzą się w najnowszym raporcie AMRON SARFiN, to spokojnie możemy mówić o najlepszej sprzedaży kredytów mieszkaniowych co najmniej od dekady. Bartosz Turek zauważa, że jeśli sytuacja dalej rozwijałaby się w tym kierunku, to ceny mieszkań wciąż rosłyby bardzo szybko. - Całe szczęście w najnowszych danych napływających na rynek nie brakuje symptomów wyhamowania tych zmian - mówi. - Świadczą o tym informacje o cenach publikowane przez firmę Metrohouse czy dane BIK na temat przeciętnej wartości zaciąganego kredytu. Daje to nadzieję, że mieszkania w końcu przestaną drożeć z dwucyfrową dynamiką. Bez wątpienia zmiana taka byłaby pozytywna z punktu widzenia stabilności rodzimego rynku mieszkaniowego. Na dane potwierdzające taką zmianę przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać nawet kilka miesięcy - przewiduje.

Dodaje, że bank centralny w najnowszym raporcie pokazuje też informację o tym, ile nowych mieszkań kupiono wyłącznie za gotówkę, bez uwzględniania wkładów własnych osób kupujących mieszkania z pomocą kredytu hipotecznego. - W drugim kwartale zakupy gotówkowe odpowiadały za połowę (49 proc.) kwoty wydanej przez Polaków na nowe mieszkania w siedmiu miastach (Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań, Łódź, Gdańsk i Gdynia) - wskazuje Bartosz Turek. - Jeśli uwzględnimy też gotówkę, która angażowana była jako wkład własny przy zakupie mieszkania na kredyt, to okaże się, że gotówka odpowiadała za 62 proc. środków, które trafiły do biur sprzedaży deweloperów w największych miastach.