20 listopada na pasie startowym zabity został uciekający przed deportacją Ormianin. Podobny wypadek, który na szczęście nie zakończył się tak tragicznie wydarzył się 29 listopada wieczorem, kiedy odlatywał samolot do Soczi. W ostatniej chwili pilot otrzymał z wieży kontrolnej polecenie odstąpienia od startu i powrotu na drogę dojazdową. Tym razem intruz znalazł się dokładnie naprzeciwko kołującej maszyny, a od kół samolotu dzieliły go metry. — Okazało się, że był to jeden z zatrudnionych na płycie pracowników budowlanych, który znalazł się w tym miejscu z pogwałceniem wszystkich zasad bezpieczeństwa. Nie był nawet ubrany w strój roboczy, do czego są zobowiązani wszyscy pracujący na płycie" — napisała rosyjska agencja informacyjna Interfax.

Po aresztowaniu intruz został przewieziony do izby zatrzymań policji zajmującej się przestępstwami transportowymi. —Teraz inspektorzy starają się ustalić jakie były motywy jego działania, a przede wszystkim jak to było możliwe, żeby nikt nie zauważył go chodzącego po płycie — informowała Jekaterina Korotkowa, asystent prokuratora. Nie ukrywała również, że służby kontrolujące bezpieczeństwo na lotnisku Szeremietiewo wyraźnie szwankują, skoro w tak krótkim czasie wydarzyły się dwa groźne incydenty.

20 listopada mężczyzna, który miał być deportowany do Armenii wybiegł na płytę i został uderzony przez startujący samolot. Tym razem wieża kontrolna nic nie zauważyła, a o wydarzeniu poinformowała władze portu załoga przekonana, że maszyna uderzyła jakieś zwierzę przebiegające przez pas startowy. Samolot, jak się potem okazało z uszkodzonym zbiornikiem paliwa kontynuował swój rejs z Moskwy do Aten i bezpiecznie wylądował w porcie docelowym. Ostatecznie okazało się, że ofiarą wypadku był Ormianin deportowany z Hiszpanii, który w policyjnej eskorcie przyleciał do Moskwy z Madrytu, potem został przejęty przez służby rosyjskie i mimo tego udało mu się uciec w czasie przesiadki. Na zarządzających portem spadła wtedy fala krytyki, że nie potrafią zapewnić bezpieczeństwa operacji. Powołany został wówczas sztab kryzysowy i komitet dochodzeniowy, które mają wyjaśnić jak mogło dojść do takiej sytuacji, zaś prokurator Moskwy zapowiedział badanie systemów bezpieczeństwa na stołecznym lotnisku.