50,5 procent udziałowców zgodziło się na system, który przyzna prezesowi 10 mln opcji na akcje, jeśli podwoi rentowność irlandzkiej linii do 2 mln euro rocznie i/albo doprowadzi do wzrostu ceny akcji do 21 euro. Od 2017 r. akcje straciły prawie połowę: w sierpniu 2017 doszły do szczytu: 19,39 euro, 19 września kosztowały już tylko 9,76 euro.
O'Leary stwierdził, że jest rozczarowany poziomem poparcia i zapowiedział zajęcie się usuwanieO'Leary stwierdził, że jest rozczarowany poziomem poparcia i zapowiedział zajęcie się usuwaniem niepokojów inwestorów. — Sądzę, że większość udziałowców zgodzi się z poglądem, że "jeśli podwoi cenę akcji, to nie będzie nas obchodzić, ile zapłacimy mu w następnych 5 latach" — powiedział w relacji Reutera.
Największego przewoźnika w Europie nękają od lat spory z pracownikami, a od marca odczuwa skutki uziemienia MAXów. Kilka lat temu narzekał, że ma za mało pilotów, teraz prezes powiedział inwestorom, że jest ich za dużo. O'Leary przewiduje, że linia rozstanie się z 500-700 pilotami, bo duży spadek popytu na przewozy zwolnił rytm naturalnego odpływu z pracy.
O'Leary przedstawił plany rozwoju linii, której największymi problemami sa spory zbiorowe i uziemienie MAXów, bo linia zamówiła 135 takich maszyn z opcją na 75 dalszych. Dyrekcja będzie nadał stawiać się związkom zawodowym, których strajki były „kompletną klapą", a opóźniający się termin powrotu MAXów wymusi redukowanie mocy przewozowych następnego lata.
Bazy w Wielkiej Brytanii i Irlandii będą musiały liczyć się z redukcją zatrudnienia, np. o 10-20 pilotów na 400 w Dublinie. Linia zatrudnia w Europie ok. 17 tys. ludzi. — Liczymy na dobrowolne odchodzenie, ale w końcu przejdziemy bardzo szybko od dobrowolnych zwolnień do narzuconych — powiedział prezes i dodał, że pilotom zaproponowano już roczny bezpłatny urlop.