Na pomoc państwa nie liczą w tej chwili jedynie British Airways i easyJet, a to z prostego powodu: premier Boris Johnson powiedział otwarcie, że jej nie przewiduje.
Wiadomo, że większość przewoźników europejskich jeśli w ogóle ma gotówkę, to tylko jest jej tyle, by mogły co najwyżej przetrwać kilka tygodni. A nie ma już złudzeń, że kryzys może wygasnąć w tak krótkim czasie.
Ta pomoc może mieć różne formy: bezpośredni zastrzyk gotówki w zamian za udziały, dostęp do linii kredytowych gwarantowanych przez państwo, bądź wsparcie na rynku kapitałowym. Co ciekawe w tej chwili najbardziej stabilnym przewoźnikiem w Europie jest węgierski niskokosztowy Wizz Air, a nie żaden z lotniczych gigantów. Zdaniem analityków rynku lotniczego tylko dwie linie europejskie są w stanie uniknąć pomocy państwa – Właśnie Wizz Air i jego największy rywal – Ryanair.
Czytaj także: Koronawirus: Fala zwolnień w liniach lotniczych
— Nie obędzie się bez pomocy publicznej dla LOTu — powiedział w ostatni piątek TVN24 Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych. Mają to być pieniądze na przetrwanie czasu najgłębszego kryzysu. LOT do 5 kwietnia jeszcze wykonuje rejsy repatriacyjne zamówione przez rząd w ramach akcji #LOTdodomu. Potem akcja ma być zamknięta, ewentualnie mogą się jeszcze odbyć pojedyncze loty zamówione przez rząd. Natomiast do 11 kwietnia są zamknięte polskie granice dla ruchu pasażerskiego. To oznacza, że polski przewoźnik będzie w stanie wykonywać do tego czasu jedynie rejsy cargo.