Początkowo B737 8 MAX miał przylecieć do Jekaterynburga, gdzie Ural Airlines mają swoją siedzibę, w październiku 2019.
Czytaj także: "Kryzys w Boeingu. Pierwszy przewoźnik rezygnuje z Maxów".
Ta czwarta co do wielkości linia lotnicza w Rosji zamówiła wiosną 2018 roku łącznie 14 sztuk B737 MAX, które miały być dostarczane sukcesywnie od października 2019 do maja 2022 roku. W tym roku w listopadzie miał przylecieć jeszcze jeden MAX.
Jednak najnowsza maszyna Boeinga została uziemiona po katastrofie Ethiopian Airlines 10 marca 2019 roku. - To są wspaniałe samoloty. Boeing popełnił wprawdzie błędy, ale przecież je naprawi - mówił Skuratow rosyjskiej agencji Interfax. A zapytany, czy nie rozważał po katastrofach w Indonezji i w Etiopii, w których zginęło 346 pasażerów, rezygnacji z dostaw Maxów, tylko wzruszył ramionami: - Boeing ma silną przewagę - siedem godzin i 45 minut lotu z pełnym obciążeniem bez konieczności tankowania - odpowiedział.
Na razie jednak linia, która w 2018 roku przewiozła 9 milionów pasażerów (czyli tyle, co polski LOT) nie obsługuje tak długich tras. Podczas najdłuższych rejsów - z Jekaterynburga do Kolonii i Antalyi - pokonują odległość 3,4 tysiąca kilometrów, podczas gdy zasięg Maxów wynosi 6,5-7 tysięcy kilometrów. W tym roku linia planuje przewieźć 9,6 miliona pasażerów, a prawdziwą ekspansję ma rozpocząć w 2020 roku.