W środę 4 kwietnia bessa wyniosła 2,3 proc., ale to chyba nie koniec spadków, bo wszystkie związki (łącznie 10) zamierzają dochodzić swego postulatu do skutku.

Dyrekcja Air France (3,7 mld euro kapitalizacji) musiała odwołać 25 proc. lotów i obiecała utrzymać 70 proc. lotów międzykontynentalnych, 67 proc. średnich z Paryża-CDG i 85 proc. krótkich z Orly i na prowincji. Rozkład jest uaktualniany na 24 godziny wcześniej, więc nie można wykluczyć większej liczby anulowanych połączeń i dodatkowych opóźnień.

Przed strajkiem oceniano, że weźmie w nim udział 32,8 proc. pilotów (po 31,6 23 marca), 20,5 proc. personelu pokładowego (28,3) i 14,5 proc. naziemnego (20,4). Dyrekcja wysłała od 31 marca ponad 130 tys. zawiadomień do klientów o utrudnieniach we wtorek i środę. Strajk nie dotyczy lotów w code-sharingu linii należących do grupy (KLM, Hop!) i sojuszu Skyteam.

Pracownicy Air France strajkowali już 22 lutego, 23 i 30 marca, ich postulat jest ten sam: podwyżka dla wszystkich o 6 proc. dla wyrównania strat z powodu inflacji w latach 2-012-18, gdy płace były zamrożone. Piloci żądają rewaloryzacji pewnych elementów wynagrodzenia, co łącznie daje podwyżkę o 10,7 proc. Związki zapowiedziały dalszy strajk 7, 10 i 11 kwietnia.

Trwa też fala protestów przeciwko planom reform ekipy E.Macrona innych kategorii zawodowych, m.in. kolejarzy z SNCF, nauczycieli, studentów, personelu medycznego.