United Airlines jest ostatnio na cenzurowanym po wpadce z brutalnym usuwaniem pasażera z samolotu. Trzeba przyznać, że linie mają pecha, bo właśnie wyszła na jaw kolejna wpadka, z rodzaju tych, których łatwo uniknąć – wystarczyło uważnie przeczytać, co pasażerka ma na bilecie.

Obywatelka Francji, mówiąca tylko w ojczystym języku, wracała z Nowego Jorku do Paryża. Udała się do bramki wskazanej na bilecie, pracownik United Airlines sprawdził dokument i zaprosił ją na pokład. W samolocie okazało się, że jej miejsce jest zajęte, ale obsługa wskazała jej inne. Wszystko byłoby w dobrze, gdyby nie to, że linia lotnicza nie powiadomiła pasażerki o zmianie bramki i w efekcie Francuzka wsiadła do samolotu lecącego w odwrotnym kierunku niż planowała - do San Francisco. Jej przygoda miała się dopiero rozpocząć – zamiast 7,5 godziny lotu do Paryża czekała ją znacznie dłuższa podróż.

Najpierw prawie 5 tysięcy kilometrów z Nowego Jorku do San Francisco, następnie musiała poczekać 11 godzin na lotnisku, aż United Airlines skieruje ją na właściwy lot. Liniom w końcu udało się dostarczyć Francuzkę do Paryża, ale łącznie kobieta spędziła w podróży 28 godzin. Prawie dobę więcej niż się spodziewała.

United Airlines łatwo mogły tej wpadki uniknąć – wystarczyło uważnie sprawdzać bilet, by pasażerka trafiła do właściwego samolotu. Dziennikarze "ABC New York" ustalili też, że zmiana bramki nie była ogłoszona po francusku, co dla mówiącej tylko w tym języku kobiety było równoznaczne z brakiem informacji. Pomijając koszmarną niewygodę Francuzki, taki błąd można uznać za naruszenie procedur bezpieczeństwa.

United Airlines zaoferowały pasażerce voucher na kolejny lot i opłaciło jej nocleg, którego nie zapewniły w San Francisco, choć kobieta w ogóle nie ubiegała się o jakąkolwiek rekompensatę. United Airlines zapewniły też, że pracuje nad poprawą procedur.