A przecież jest jeszcze Deontay Wilder, choć już wiemy, że do jego trzeciej walki z Furym szybko nie dojdzie. Teraz wszyscy czekają już na wielką wojnę Joshua–Fury, ze świadomością, że nie będzie w niej faworyta.
Wątpliwości towarzyszą też ocenie szans nowego gracza w tej wadze, Ukraińca Ołeksandra Usyka, absolutnego mistrza niższej kategorii. Niedawno zdał on pierwszy ważny egzamin, pewnie wygrywając z cięższym o 17 kg Dereckiem Chisorą. Pochodzący z Zimbabwe mieszkaniec Londynu trochę go nastraszył w pierwszych rundach, Usyk szybko opanował jednak sytuację. Teraz zapowiada, że będzie w wadze ciężkiej takim samym mistrzem jak w niższej kategorii. Czy to możliwe?
33-letni Ukrainiec w krainie olbrzymów nie może już liczyć na swoje dobre warunki fizyczne (190 cm) i siłę fizyczną. Przypominający gladiatora Joshua, do którego należą trzy pasy (WBA, IBF, WBO), ma 198 cm i znacznie większy zasięg ramion, a przy tym z obu rąk bije z mocą młota parowego. Fury (206 cm), czempion WBC, zasięg ma gigantyczny i porusza się jak baletnica. Mierzącego 201 cm Wildera pokonał przed czasem w rewanżowym pojedynku, ale Amerykanin z Alabamy to wciąż atleta najwyższych lotów, do tego dysponujący jednym z najmocniejszych uderzeń w historii boksu. Jego prawa ręka niezmiennie budzi strach.
Wciąż można być jednak niższym, lżejszym i całkiem dobrze dawać sobie radę w takim towarzystwie. Jest tylko jeden warunek: trzeba mieć to coś, wartość dodaną, by z olbrzymami skutecznie walczyć. Mike Tyson miał nokautujące uderzenie, Chris Byrd genialną defensywę, a Roy Jones Jr był geniuszem boksu. Wszyscy oni weszli na szczyt królewskiej kategorii.
Usyk też jest wyjątkowy, ale z przepowiadaniem przyszłości warto się jednak wstrzymać. Jak wygra z kimś ze ścisłej czołówki olbrzymów, będziemy mądrzejsi.