Trzy pozostałe pasy (IBF, WBA, WBO) ma złoty medalista igrzysk w Londynie (2012), jego rodak Anthony Joshua. To pierwszy taki przypadek w historii boksu zawodowego, że najważniejsze tytuły w królewskiej kategorii należą do Brytyjczyków. Ameryka nie ma żadnego pasa, Wilder był ostatnim mistrzem.
A jeszcze w grudniu te trzy pasy, z których teraz znów cieszy się Joshua, należały do Andy'ego Ruiza Jr., Amerykanina meksykańskiego pochodzenia. W rewanżu w Arabii Saudyjskiej Joshua stanął jednak na wysokości zadania, wytrzymał presję, wygrał z Ruizem i może teraz śmiało myśleć o unifikacyjnym boju z Furym. Najpierw jednak musi się zmierzyć z Bułgarem Kubratem Pulewem w obronie pasa IBF.
Sytuacja w wadze ciężkiej robi się bardzo ciekawa. Czasy nudnego panowania ukraińskich braci Kliczków należą do przeszłości. Pierwszym, który dokonał wyłomu, był Wilder, ale zdobyty w styczniu 2015 roku pas WBC właśnie stracił. Nie można jednak wykluczyć, że kiedyś go odzyska. Zgodnie z kontraktem do niego należy decyzja, czy zechce trzeciej walki z Furym. Na jej podjęcie ma 30 dni.
Teraz najgorętszym wydarzeniem bokserskim byłoby starcie Fury'ego z Joshuą. Eddie Hearn, promotor tego drugiego, mówi, że Arabia Saudyjska bardzo chętnie taki pojedynek zorganizuje. Saudowie mają dużo pieniędzy i już sporo doświadczenia, w grudniu minionego roku sprostali zadaniu, goszcząc u siebie rewanżową walkę Ruiza Jr. z Joshuą. I Brytyjczyk nie może narzekać, zarobił tam 85 mln dolarów.
Jedno jest pewne - w wadze ciężkiej na nudę się nie zanosi. 7 marca w Nowym Jorku zobaczymy w ringu polską nadzieję tej kategorii, mieszkającego w USA Adama Kownackiego, który walczyć będzie z dwumetrowym Finem Robertem Heleniusem i jeśli wygra, następna walka może być już o mistrzostwo świata.