Przejęcie samolotu prywatnej linii lotniczej, zarejestrowanego w obcym państwie w celu aresztowania poszukiwanego listem gończym dziennikarza za głoszenie nieprzychylnych wobec dyktatora poglądów, to dzieło na miarę Muammara Kadafiego czy Saddama Husejna. Takich praktyk w cywilizowanym świecie się nie stosuje.
Fakt, że Łukaszenko na atak się zdecydował, stawia go na marginesie marginesów cywilizowanego świata. Białoruska służba bezpieczeństwa (bo zapewne to ona była inspiratorem i instrumentem tej „błyskotliwej” akcji) złamała wszelkie możliwe przepisy, w tym normy Konwencji Chicagowskiej i innych umów międzynarodowych. O przestępczym charakterze akcji Mińska rozstrzyga (niezależnie od tego, w jakiej przestrzeni powietrznej znajdował się samolot) wymuszenie lądowania na wyznaczonym (nie znajdującym się w planie lotu) lotnisku i bezprawne przetrzymywanie pasażerów, załogi i maszyny. Fakt, iż na pokładzie był poszukiwany listem gończym dziennikarz, niczego nie usprawiedliwia, a wręcz obciąża dyktatora, że do walki z wolnością wykorzystuje tak bandyckie metody.