Zacznę od obrazka: ostatnia sobota, trasa S8, wyjazd z Warszawy w kierunku wschodnim. Jadę na grób rodziców przed 1 listopada, by uniknąć tłumu. Na trasie zatrzęsienie tirów, jadą dosłownie jeden za drugim. Rejestracje – od litewskich przez białoruskie po słoweńskie i estońskie. Tłok mocno ogranicza prędkość podróżną, przeklinam więc w duchu. A powinienem skakać z radości.

Wzmożony ruch świadczy przecież o tym, że mimo nowego ataku Covidu gospodarka europejska trzyma się nieźle, a przynajmniej jej przemysłowa część (usługi są w gorszej sytuacji). Moje obserwacje potwierdza raport ekonomistów z Banku Pekao, którzy na podstawie danych z bramek ViaTOLL analizują natężenie ruchu drogowego w Polsce. I choć aut osobowych na trasach ubywa, to ruch ciężarówek trzyma się na poziomie z sierpnia i jest nawet większy niż przed rokiem. Świadczy to o poziomie produkcji przemysłowej i eksporcie (powstające w fabrykach towary trzeba przecież wywieźć) także w innych krajach Europy.

Europejskie rządy, które wciąż borykają się z koordynacją działań antycovidowych, wyciągnęły z wiosennych lockdownów ważny wniosek: wirusa przenoszą ludzie, a nie towary. Dlatego nie ma obecnie – i oby nie było – blokad granic, które wiosną powodowały kolejki tirów i dezorganizację produkcji jak Europa długa i szeroka.

Dobre wieści płyną też z lotniczego cargo, które drugiej fali pandemii nie odczuwa – to m.in. sygnał, że wróciła do normy gospodarka Chin, gdzie tym razem udało się Covida ujarzmić. Także z USA nadchodzą dobre wieści mimo wciąż licznych zachorowań: amerykańska gospodarka mocno odbiła od dna i na wykresie zmian PKB widać wyraźną literę V.

Nie łudzę się jednak, że druga fala zostawi przemysł nietknięty. Choć nasze duże firmy są lepiej do niej przygotowane niż wiosną. Z badań koniunktury wynika, że nie cierpią na brak gotówki. A i menedżerowie oraz załogi nauczyli się pracować w sytuacji zagrożenia. Co prawda daje o sobie znać zmęczenie, ale pozycja wyjściowa przemysłu do stawienia czoła drugiej fali nie jest zła. Byle ta fala nie rosła w nieskończoność. A to zależy m.in. od tłoku na cmentarzach 1 listopada. Wirusa wszak przenoszą nie towary, tylko ludzie.