Sachs: Powtórki z kryzysu azjatyckiego nie będzie

W ostatnich latach chiński juan stał się w ujęciu realnym nieco przewartościowany, więc jego deprecjacja wraz ze słabnięciem tamtejszej gospodarki byłaby zjawiskiem naturalnym – powiedział Jeffrey Sachs, wpływowy ekonomista rozwoju, który doradzał polskim władzom w okresie transformacji.

Aktualizacja: 02.10.2015 12:41 Publikacja: 02.10.2015 11:42

Sachs: Powtórki z kryzysu azjatyckiego nie będzie

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Na początku sierpnia, gdy władze w Pekinie poluzowały nieco kontrolę nad swoją walutą, doszło do jej lekkiego osłabienia. Część ekonomistów uznała to za celową dewaluację juana, która miała być odpowiedzią na spowolnienie gospodarcze, którego doświadczają Chiny. Według nich, nie można więc wykluczyć, że juan będzie dalej dewaluowany. To zmniejszyłoby konkurencyjność gospodarek, które eksportują dużo do Chin lub konkurują z nimi na innych rynkach. Wraz z oczekiwanym zaostrzeniem polityki pieniężnej w USA, które podwyższy koszty obsługi dolarowych kredytów, mogłoby to doprowadzić do powtórki kryzysu azjatyckiego z II połowy lat 90.

- Przyczyną kryzysu azjatyckiego było to, że wiele państw Azji miało przewartościowane waluty, których kursów próbowały bronić ze względu na dolarowe zadłużenie swoich firm. Nie miały na to jednak wystarczających rezerw, co doprowadziło do paniki na rynkach i ucieczki kapitału z tych państw. A Międzynarodowy Fundusz Walutowy fatalnie na to zareagował – powiedział Sachs na piątkowej konferencji prasowej w Sopocie, podczas Europejskiego Forum Nowych Idei.

- Chiny mają ogromne rezerwy walutowe, sięgające 4 bln USD. Wprawdzie już je nieco uszczupliły, próbując stabilizować sytuację na giełdzie w ostatnich miesiącach. Według mnie, to się zresztą udało. Ale jeśli chodzi o walutę, Chiny nie powinny agresywnie bronić jej kursu. Byłoby czymś zupełnie naturalnym, gdyby nieco się ona osłabiła wraz z gospodarką. To nie będzie zarzewiem nowego kryzysu – powiedział Sachs. - Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie jest popularny pogląd, zwłaszcza w USA, gdzie każde osłabienie juana jest traktowane z podejrzliwością – zaznaczył.

Ekonomista z Uniwersytetu Columbia powtórzył też, jak robił to w ostatnich dekadach wielokrotnie, że polską transformację ustrojową uważa za historię sukcesu. - Polska to największy sukces transformacyjny po 1989 r. Koniunktura pozostawała dobra także w trakcie kryzysu finansowego i później, podczas kryzysu w strefie euro – ocenił.

Według Sachsa, Polska nie jest już jednak gospodarką o niskich kosztach produkcji. Jeśli chce zachować dotychczasowe tempo rozwoju, musi konkurować wysoką produktywnością. - Polska musi być bazą do działania dla konkurencyjnych, eksportujących spółek - powiedział.

Sachs odniósł się też do głośnej w ostatnich latach książki Thomasa Piketty'ego "Kapitał w XXI" wieku. Jej główną tezą jest, że współczesny kapitalizm nieuchronnie prowadzi do wzrostu nierówności majątkowych i dochodowych, czemu należy przeciwdziałać globalnym podatkiem od majątków. - Pytanie o nierówności jest oczywiście istotne, ale nie jednakowo w każdym kraju. Spośród zamożnych gospodarek, rozwarstwienie społeczne jest duże w USA i tam rzeczywiście może to być problem. Ale w Europie walka z nierównościami nie powinna być priorytetem. Kraje Europy, wbrew stereotypom, cechuje większa mobilność społeczna, dobrze funkcjonują też usługi publiczne – zauważył.

- Najważniejszym problemem Europy jest to, że silnik konwergencji, który zrównywał poziomy dochodu na kontynencie, osłabł – dodał. Według niego, słabość gospodarki europejskiej sprawia, że Unia nie jest w stanie przeciągnąć Ukrainy w swoją orbitę wpływów. W efekcie Ukraina jest skazana na silne powiązania z Rosją.

Później, w trakcie jednego z paneli dyskusyjnych, Sachs zaapelował do krajów Europy, aby umorzyły część długów Grecji. - Grecja potrzebuje nowego startu. Musi otrzymać taką szansę, jaką dostała Polska na przełomie lat 80. i 90., gdy 60 proc. jej zobowiązań zostało umorzonych. Nie może być tak, że gdy jakiś kraj popełni błąd, musi umrzeć w grzechu – tłumaczył ekonomista.

Spytany o kryzys imigracyjny w Europie, Sachs zauważył, że opór części społeczeństw wobec przyjmowania uchodźców wynika w dużej mierze z braku wiary w to, że konflikty na Bliskim Wschodzie, które napędzają imigracyjną falę, uda się w najbliższym czasie zażegnać.

- Liczba uchodźców, o których dotąd toczył się w Europie spór, jest niewielka na tle liczby mieszkańców tego kontynentu. Ale opinia publiczna nie wierzy w to, że fala imigracyjna ustąpi, nie widzi długoterminowej strategii zażegnania tego kryzysu – powiedział ekonomista.

Na początku sierpnia, gdy władze w Pekinie poluzowały nieco kontrolę nad swoją walutą, doszło do jej lekkiego osłabienia. Część ekonomistów uznała to za celową dewaluację juana, która miała być odpowiedzią na spowolnienie gospodarcze, którego doświadczają Chiny. Według nich, nie można więc wykluczyć, że juan będzie dalej dewaluowany. To zmniejszyłoby konkurencyjność gospodarek, które eksportują dużo do Chin lub konkurują z nimi na innych rynkach. Wraz z oczekiwanym zaostrzeniem polityki pieniężnej w USA, które podwyższy koszty obsługi dolarowych kredytów, mogłoby to doprowadzić do powtórki kryzysu azjatyckiego z II połowy lat 90.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie
Gospodarka
Pozytywne sygnały z niemieckiej gospodarki
Gospodarka
Ban na szybkie pociągi i hotele za niespłacane długi
Gospodarka
Polska rozwija się tak, jakby kryzysów nie było
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Gospodarka
prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak: Im starsze społeczeństwo, tym więcej trzeba pieniędzy na zdrowie