Na świecie mamy bardzo niskie stopy procentowe, jest dużo pieniądza, mnóstwo pakietów stymulacyjnych. Ludzie nie mają alternatywy i muszą inwestować na giełdach. Może to bańka spekulacyjna?
Bańkę zwykle konstatujemy po fakcie, jak ona pęka. Proszę popatrzeć na nasz rynek nieruchomości. Od 3 lat mówi się, że narasta bańka spekulacyjna, ale nawet koronawirus nie spowodował jeszcze załamania cen. Co prawda ceny trochę spadły, ale nadal jest przeciąganie liny między sprzedającymi i kupującymi. Mniejszy popyt spotyka się z obniżoną podażą mieszkań. Trudno jest prognozować, kiedy bańka spekulacyjna pęknie. Rzeczywiście, gospodarki światowe zostały zalane pieniędzmi. Przy poprzednim kryzysie pieniądze rzucone na rynek w dużym stopniu poszły na zakupy aktywów finansowych, czyli akcji i obligacji. To powoduje wzrost tych aktywów. Gorzej jest z transmisją tych pieniędzy do realnej gospodarki. Wtedy trzeba podjąć ryzyko, a wiele gałęzi nadal walczy z efektami koronawirusa. Weźmy turystykę, hotelarstwo, gastronomię, transport czy kina. Te dziedziny nadal cierpią. Efekt koronawirusa będzie bardzo zróżnicowany. Dla niektórych firm i działalności to może być gwóźdź do trumny. Jak ludzie będą się masowo przestawiali na zakupy i kontakty internetowe, to działający w tradycyjnych gałęziach będą musieli radykalnie zmienić model biznesowy. Dla innych gałęzi to jest przejściowe, niektóre już wróciły do poziomów z poprzednich okresów, inne potrzebują jeszcze kilkunastu miesięcy. Cała sztuka to wybierać branże, które mają potencjał wzrostu. Te gałęzie, które w oczywisty sposób zyskały na koronawirusie, czyli technologia cyfrowa, handel online, ochrona zdrowia, informatyka, gry komputerowe. Sztuką na giełdzie jest znaleźć gałęzie, które mają przed sobą nieodkryty potencjał wzrostu.
Widzi pan takie dziedziny, które są niedowartościowane?
Trudno mi powiedzieć, nie zajmuję się tak szczegółowymi analizami. Patrzę na to z punktu widzenia makro. Z tego powodu można powiedzieć o licznych zagrożeniach, nie tylko pandemii. Tli się też ciągle konflikt Chiny-USA, nie wiadomo jaki będzie wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych. Zagrożeń jest sporo, ale są też szanse. Giełda dyskontuje przyszłość. Przewidywanie przyszłości jest teraz jeszcze trudniejsze niż kiedykolwiek. Nie działają żadne poprzednie modele. W dużym stopniu przewidywania opierają się na intuicji. Inwestorzy, którzy chcą być aktywni na giełdzie, muszą bardziej ufać swojej intuicji, niż jakimkolwiek eksperckim analizom. Stąd to zróżnicowanie. Dla giełdy dobre jest to, że rosną obroty. Rośnie liczba optymistów, a nie maleje liczba pesymistów, którzy przewidują drugą falę. Nie tylko koronawirusową, ale drugą falę ekonomiczną. Pamiętajmy, że wszystkie tarcze, nie tylko u nas, działają przez kilka miesięcy. Jak się skończą będzie ekonomiczny moment prawdy na jesieni. Wtedy firmy ostatecznie zdecydują czy zwalniać ludzi, czy ich modele biznesowe są do utrzymania. Nie jestem w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Po reakcji giełdy widzimy, że przewidywania są bardzo rozbieżne. Niektórzy uciekają z akcji, inni uważają to za najlepszy moment do kupowania.
Ci drudzy chyba dominują, bo giełdy na świecie rosną, w Polsce też. WIG20 od dołka w kwietniu podniósł się 50 proc. Kapitał zagraniczny się nami zainteresował czy wróciła na giełdę ulica?
Od początku roku były sygnały o większej aktywności inwestorów indywidualnych. Około kwietnia determinacja niektórych inwestorów zaczęła hossę na giełdzie. Jak akcje idą w górę to dołączają się inni, np. inwestorzy zagraniczni czy ci, którzy inwestują pasywnie, indeksowo. Trudno powiedzieć, że teraz jakaś grupa dominuje. Kupujących akcje jest sporo w każdej kategorii. Giełdy na świecie w pierwszym półroczu są bardzo zróżnicowane. Nasz WIG20 stracił 18 proc. od 1 stycznia. Niemiecki DAX jest -7 proc., a amerykański S&P -4 proc. W tym czasie technologiczny NASDAQ wzrósł o 12 proc. To pokazuje jak zróżnicowana jest reakcja giełdy. Giełdy nie reagują całkowicie stadnie, że kupuje się albo sprzedaje wszystko. U nas wystarczy pokazać sektor gier komputerowych, żeby zobaczyć, że on zupełnie inaczej się zachowuje niż reszta indeksu. Nasz indeks WIG w porównaniu z innymi europejskimi od kilku lat jest poniżej ich tendencji, nie wspominając nawet indeksów amerykańskich czy chińskich.