Gdy amerykański prezydent Donald Trump podejmował chińskiego przywódcą Xi Jinpinga w kwietniu w Mar-a-Lago na Florydzie, powszechnie odczytywano to jako oznakę odprężenia w relacjach między dwoma supermocarstwami. Analitycy uznali, że ryzyko wybuchu wojny handlowej znacząco spadło lub że nawet całkowicie zniknęło.
– Dokonaliśmy ogromnego postępu w naszych relacjach z Chinami. Myślę, że relacje wypracowane przez prezydenta Xi Jinpinga i mnie są nadzwyczajne – mówił wówczas Trump. Zapowiadano, że oficjele z obu krajów w ciągu 100 dni wypracują założenia nowego modelu relacji gospodarczych pomiędzy USA i Chinami. Ten okres kończy się za niespełna dwa tygodnie, a o przełomie nie słychać. Z przecieków wynika zaś, że Trump jest rozczarowany postawą Chin w trakcie kryzysu wokół Korei Północnej, a także brakiem rozwiązania głównych problemów handlowych.
Stalowe dochodzenie
Agencja Reuters, powołując się na swoich informatorów z administracji Trumpa, donosiła niedawno, że prezydent USA rozważa podjęcie działań handlowych uderzających w Pekin. Prawdopodobnie będzie chodziło o wprowadzenie karnych ceł na chińską stal. Departament Handlu prowadzi już przecież od wielu tygodni dochodzenie w sprawie zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego związanych z importem stali. Sięgnął po rzadko stosowany przepis, tzw. dochodzenie z Sekcji 232. Jeśli uzna, że sprowadzanie stali z Chin może stanowić niebezpieczeństwo dla amerykańskich strategicznych gałęzi przemysłu (choćby ze względu na ryzyko przerwania dostaw), prezydent będzie miał prawo podjąć szerokie działania prowadzące do ograniczenia tego importu, np. poprzez karne cła. Amerykańscy producenci stali od dłuższego czasu narzekają, że ich rynek zalewany jest tańszym surowcem z zagranicy, a za nadmierną podaż stali na światowych rynkach w ogromnym stopniu są odpowiedzialne chińskie huty. – Jeśli chcemy mieć marynarkę wojenną dysponującą 350 statkami, to musimy mieć silną gospodarkę i bazę przemysłową potrzebną do ich wyprodukowania – mówił Peter Navarro, doradca Trumpa ds. handlowych, znany zwolennik protekcjonistycznych działań.
Czy jednak wprowadzenie karnych ceł zostałoby mocno odczute przez chińskich eksporterów? Restrykcje dotyczące stali z ChRL, w tym specjalne, antydumpingowe cła, nakładała już administracja Obamy. I przyczyniły się one do zmniejszenia importu chińskiej stali do USA z 2 mln ton w 2015 r. do 739 tys. ton w 2016 r. – Import z Chin już i tak spadł, więc bardzo trudno go będzie zmniejszyć jeszcze bardziej za pomocą nowych ceł – uważa Daniel Pearson, ekspert konserwatywnego think tanku Cato Institute. Jest też niebezpieczeństwo, że handlowe restrykcje mogłyby uderzyć rykoszetem w innych partnerów gospodarczych USA – np. w Kanadę, która jest największym dostawcą stali do Stanów Zjednoczonych.
Naciski na Chiny, by robiły więcej w sprawie handlu, nie muszą się jednak ograniczyć do kwestii ceł. Na początku tygodnia Departament Stanu opublikował raport, w którym Chiny zostały wraz z kilkoma innymi państwami napiętnowane za ich postawę wobec problemu handlu ludźmi. Zbiegło się to z wizytą w Waszyngtonie premiera Indii Narendry Modiego, który został bardzo ciepło przyjęty przez Trumpa. Indie są regionalnym rywalem Chin, a we wspólnym amerykańsko-indyjskim komunikacie po tej wizycie podkreślono m.in. kwestię swobody nawigacji po Morzu Południowochińskim, do którego spornych wysp Chiny mają pretensje.