#PROSTOzPARKIETU: Nowy system oferuje kilka ciekawych udogodnień

Mariusz Bagiński: rynek venture capital wciąż się kształtuje

Publikacja: 13.06.2017 15:17

#PROSTOzPARKIETU: Nowy system oferuje kilka ciekawych udogodnień

Foto: ROL

Dzisiaj rozmawiamy o rynku private equity i venture capital. Jak ocenia pan ten rynek, na jakim etapie rozwoju jesteśmy? Czy to rynek rozwijający się, czy może dochodzimy do fazy rynku rozwiniętego?

Od kilku lat odczuwamy zwiększone zainteresowanie usługami prawnymi w zakresie doradztwa przy transakcjach na rynku kapitałowym niepublicznym, jednak oceniamy ten rynek jako rynek na etapie rozwoju. Dlaczego tak uważamy? Otóż dominującymi transakcjami na tym rynku są tzw. transakcje pierwotne, czyli takie, w których fundusze private equity obejmują mniejszościowe udziały, obok założycieli, w przedsiębiorstwach. Systematycznie widzimy też wzrost transakcji tzw. kontynuacyjnych, czyli follow-onów. Często też mamy do czynienia z transakcjami, gdzie drugi lub trzeci fundusz private equity wchodzi do tego samego przedsiębiorstwa. Natomiast z klasycznymi transakcjami wykupu większościowego udziału mamy do czynienia stosunkowo rzadko. Dlatego oceniamy, że ten rynek jeszcze się kształtuje i jest we wczesnej fazie.

Czy i kiedy możemy więc wejść na ten wyższy poziom?

Na pewno jest wiele czynników, które temu sprzyjają. Z naszej perspektywy oceniamy, że decydujące znaczenie ma nie tylko napływ zagranicznego kapitału venture czy też akumulacja kapitału polskiego, ale również wzrost doświadczenia zespołów zarządzających. Powoduje to, że etap selekcji projektów jest sprawny i tym samym prawnicy mają mniej pracy przy badaniu danego projektu.

Niebagatelną kwestią jest także wzrost świadomości przedsiębiorców. Coraz więcej przedsiębiorców ma świadomość, że może pozyskać kapitał venture, nie jest zaskoczonych warunkami, jakie oferują fundusze venture. Dla przedsiębiorców jest naturalną sprawą, jeżeli oferowane są im pewne standardowe zapisy umów inwestycyjnych, np. dotyczące ładu korporacyjnego, kontroli czy strategii wyjścia.

Dużo się ostatnio mówi o innowacyjności, o start-upach, a także o roli państwa w tym wszystkim. Czy w ogóle wsparcie rządu jest potrzebne do tego typu inicjatyw? Czy może przeciwnie – ten rynek powinien zostać pozostawiony sam sobie i rozwijać się własnym trybem?

Ze wsparciem rządowym mamy do czynienia od kilku lat. Mieliśmy takie inicjatywy jak Krajowy Fundusz Kapitałowy, który realizował Program Szwajcarski czy Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. Mieliśmy do czynienia z inicjatywami samorządowymi, choćby w zakresie środków Jeremie. Podmioty publiczne zyskiwały doświadczenie, w jaki sposób pomagać na rynku. W tej chwili, w nowej perspektywie unijnej, takim liderem ma być Polski Fundusz Rozwoju, a w szczególności PFR Ventures. W nowej perspektywie są pewne udoskonalenia, pewne innowacje w zakresie tych programów. Przede wszystkim jest odejście od środków dotacyjnych w stronę wsparcia zwrotnego.

Jeżeli chodzi o samą potrzebę wsparcia, musimy pamiętać, że sektor małych i średnich przedsiębiorstw, szczególniej we wczesnej fazie rozwoju firm, charakteryzuje się bardzo wysokim ryzykiem inwestycyjnym. Powoduje to pewną niechęć inwestorów do angażowania środków prywatnych. Dlatego też powstaje w normalnych warunkach tzw. luka kapitałowa. Zadaniem rządu i środków publicznych jest to, by tę lukę w pewien sposób zasypać. W jaki sposób się to dzieje? Partner publiczny staje się współinwestorem dla podmiotów prywatnych, oferując im jednocześnie preferencje. Najczęściej jest to zwiększony udział w osiągniętym zysku z przedsiębiorcy.

Wspomniał pan o PFR Ventures, że to ma być instytucja, która ma zapełnić lukę na rynku. Tylko czy faktycznie ją zapełni? Mieliśmy już kilka programów i mam wrażenie, że chyba nie były one do końca dopracowane.

Widzimy tutaj istotny postęp. Jest kilka ciekawych propozycji. Chociażby w zakresie zwiększenia udziału środków publicznych w inwestycjach, co w sposób naturalnych zachęca inwestorów prywatnych. Dla przykładu usunięto również wymóg, by podmioty zarządzające miały siedzibę w Polsce, co zachęca podmioty zewnętrzne. Jest także kilka ciekawych udogodnień. Niemniej jednak często oczekiwania inwestorów prywatnych i możliwości środków publicznych się rozmijają. Mam tutaj na myśli to, że w tym sektorze inwestorzy prywatni oczekują, że podmiot publiczny weźmie na siebie ryzyko straty, natomiast preferencją PFR jest to, by podzielić się jednak zyskiem.

Poruszył pan ważną kwestię. Rozmijanie się oczekiwań rynku, w szczególności podmiotów z rynku venture capital, z tym, co oferuje im państwo, to istotny problem...

Innym takim obszarem, gdzie moim zdaniem te oczekiwania się rozmijają, jest kwestia tego, jak powinien być w danej inwestycji udział środków publicznych, a jaki prywatnych. Inwestorzy prywatni są bowiem skłonni do zaangażowania na minimalnym poziomie.

Czyli trochę na zasadzie: „dajcie nam kasę, my zrobimy biznes i przejemy wszystkie zyski"?

Zdecydowanie tak. PFR dąży natomiast do tego, by udział prywatny został zwiększony. Przypomnę tylko, że w przypadku poprzedniej perspektywy i w przypadku KFK ten udział środków publicznych i prywatnych był pół na pół. To jest istotny postęp, bo przy inwestycjach na wczesnej fazie rozwoju jest teraz możliwy nawet 90 proc. udział podmiotu publicznego. Innym takim obszarem jest kwestia wpływu podmiotu publicznego na podejmowanie decyzji co do konkretnych projektów. To było powszechnie krytykowane, jeśli chodzi o poprzednie programy, że tam była ingerencja w bieżący proces inwestycyjny. W tej chwili mamy obietnicę, że ten nadzór będzie czysto regulacyjny, dając zespołom zarządzającym możliwość pełnego wykazania się.

Ostatnio mamy modę na start-upy. Czy nie obawia się Pan, że dochodzimy do momentu przegrzania tego rynku?

Na pewno wsparcie rządowe i wzrost polskiego kapitału prywatnego powoduje zwiększoną podaż tego kapitału podwyższonego ryzyka na rynku. Pytanie, czy za tym pójdzie jakość projektów oferowanych przez przedsiębiorców. Miejmy nadzieję, że zespoły zarządzające będą wyławiać perełki i nie dopuszczą do sytuacji, w której ryzyko inwestycyjne będzie zbyt wielkie.

Dzisiaj rozmawiamy o rynku private equity i venture capital. Jak ocenia pan ten rynek, na jakim etapie rozwoju jesteśmy? Czy to rynek rozwijający się, czy może dochodzimy do fazy rynku rozwiniętego?

Od kilku lat odczuwamy zwiększone zainteresowanie usługami prawnymi w zakresie doradztwa przy transakcjach na rynku kapitałowym niepublicznym, jednak oceniamy ten rynek jako rynek na etapie rozwoju. Dlaczego tak uważamy? Otóż dominującymi transakcjami na tym rynku są tzw. transakcje pierwotne, czyli takie, w których fundusze private equity obejmują mniejszościowe udziały, obok założycieli, w przedsiębiorstwach. Systematycznie widzimy też wzrost transakcji tzw. kontynuacyjnych, czyli follow-onów. Często też mamy do czynienia z transakcjami, gdzie drugi lub trzeci fundusz private equity wchodzi do tego samego przedsiębiorstwa. Natomiast z klasycznymi transakcjami wykupu większościowego udziału mamy do czynienia stosunkowo rzadko. Dlatego oceniamy, że ten rynek jeszcze się kształtuje i jest we wczesnej fazie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
Krótkotrwałe nerwy na giełdach. Dino najmocniejsze w WIG20
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Giełda
Izraelski atak odwetowy zamieszał na rynkach
Giełda
Więcej niespodzianek w wynikach giełdowych firm
Giełda
Wiemy, które firmy audytorskie rozdają karty na giełdzie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Giełda
Świetny kwartał funduszy inwestycyjnych