„Juliusz”
jest jak na nasze rodzime normy komedią romantyczną nietypową. Nie ma tu ulic przypominających nowojorską 5
th
Avenue, apartamentów jak na Manhattanie i bohaterów, którzy żyją jak w amerykańskim śnie. Odwrotnie. Bohater filmu jest skromnym nauczycielem plastyki, nieudacznikiem, który ma w życiu sporo pecha, a na dodatek na co dzień użera się z ojcem – starszym panem o lekkim nastawieniu do życia, próbującym maksymalnie przyjemnie wykorzystać czas, jaki mu pozostał. Są też w „Juliuszu” inne nieźle zarysowane postacie jak kumpel-cwaniak i pani weterynarz, która może być wybawieniem, ale jednak najzabawniej jest wtedy, gdy na ekranie są ojciec i syn, zabawnie zagrani przez Wojciecha Mecwaldowskiego i Jana Peszka. Zwariowane tempo i stand-upowe żarty wielu widzów wciągną.
„Kręcisz mnie” to już typowa komedia romantyczna. Jocelyn jest szefem wielkiego koncernu i niepoprawnym kobieciarzem. Gdy po śmierci matki, siedzi w jej wózku inwalidzkim i przegląda rodzinne pamiątki, wpada nagle atrakcyjna sąsiadka. Mężczyzna wykorzystuje sytuację i próbuje ją poderwać na litość, udając kalekę. Nie wychodzi mu to, ale dziwczyna przedstawia mu swoją siostrę - piękną skrzypaczkę naprawdę przykutą do inwalidzkiego krzesła. To jest miłość od pierwszego wejrzenia. Jocelyn brnie w kłamstwo. Temat już na pierwszy rzut oka wydaje się ryzykowny, ale Franck Dubosc, który zresztą również gra główną rolę, wychodzi z tej afery obronną ręką. Głównie dzięki francuskiej lekkości.