W co piątym nagłaśnianym przez media przypadku dyskryminowania ucznia kuratoria oświaty w ogóle nie podjęły działań kontrolnych lub naprawczych. Tłumaczyły, że nie wpłynęła skarga lub że do zdarzenia doszło poza budynkiem, choć sprawcami byli uczniowie. W kilku sprawach kuratorzy uznali, że nie doszło do nadużyć. Tak wynika z raportu Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej. A nie chodziło o sprawy błahe.
Wśród nich znalazło się np. nękanie przez uczniów nastolatka pochodzenia romskiego czy dyskryminowanie biedniejszych dzieci przez szkołę, która uzależniała wydanie świadectwa od opłacania składek na radę rodziców.
Badacze towarzystwa postanowili sprawdzić, jak na sytuacje dyskryminacyjne reagują instytucje odpowiedzialne za funkcjonowanie szkoły. Co miesiąc zespół Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej wybierał kilka zdarzeń sygnalizowanych przez media i zwracał się do instytucji obejmujących szkołę nadzorem pedagogicznym, by powiedziały, co robią w odpowiedzi na publikacje.
Najbardziej typową reakcją kuratoriów była kontrola dokumentów szkolnych.
– W żadnej odpowiedzi urzędnicy nie odnoszą się do mechanizmu dyskryminacji. Mówi się o incydentach, sytuacjach kryzysowych. Zdarza się, że w opisie mylone są pojęcia – przemoc seksualna ze strony kolegów nazywana jest przemocą psychiczną, mobbing uznawany jest za przejaw nietolerancji – komentuje Magdalena Chustecka, współautorka raportu. I dodaje, że jedynie w dwóch przypadkach kurator uznał, że kadra pedagogiczna powinna podnieść swoje kompetencje w przeciwdziałaniu przemocy – była to śmierć nastolatka i długotrwała przemoc seksualna.