Akcjonariusze Tesli, którzy złożyli pozew przeciwko Muskowi twierdzą, że SolarCity produkująca dachowe panele słoncze była na skraju bankructwa, gdy Tesla kupiła ją w 2016 r. za 2,2 mld dolarów. Ich zdaniem, skorzystali na tym Elon Musk, jej współzałożyciel i największy udziałowiec oraz członkowie rady dyrektorów Tesli mający udziały w SolarCity. Domagają się oddania przez Muska 2,2 mln akcji, jakie Tesla otrzymała za kupno; ich wartość wynosi obecnie ok.1,2 mld dolarów.

Dyrektorzy Tesli, którzy zatwierdzili umowę kupna doszli w styczniu do ugody za 60 mln dolarów, które wypłacono z ubezpieczenia. Nie przyznali się do winy.

Musk twierdził z kolei, że akcje Tesli zyskały trzykrotnie w cenie od czasu tamtej umowy, wykazały swą wartość. SolarCity miała kłopoty, bo jej pracowników przekierowano do produkcji sedanów Model 3, co miało zasadnicze znaczenie dla Tesli, a nie dlatego, że produkcja paneli słonecznych była nieopłacalna — argumentował. Również podczas składania zeznań w czerwcu doszło do spięcia Muska z obrońcą udziałowców Randy Baronem, któremu wytknął aroganckie zachowanie, wyraził wątpliwość co do jego stanu emocjonalnego, unikał odpowiedzi na wiele pytań. Rozwodził się o potencjale słonecznym Tesli,. ubolewał nad spadkiem produkcji w Stanach i nad dużym rozmiarem sektora prawnego, zapytał Barona, czy kieruje się tylko pieniędzmi. Prawnik odmówił odpowiedzi.

Agencja Reutera informująca o sprawie zastanawia się, jak podczas rozprawy — kiedy do niej w końcu dojdzie — zachowa się sam Musk. Od jego zachowania będzie w dużym stopniu zależeć werdykt sądu rozpatrującego spory korporacyjne w Stanach. Musk raz był w sądzie uprzejmy i okazywał szacunek, innym razem zachowywał się drwiąco i stosował uniki. Nieodpowiednie zachowanie może go kosztować ponad miliard dolarów. — Jeśli ktoś wyda się sądowi arogancki, to sam wyda na siebie wyrok ekonomicznej śmierci — powiedział profesor od papierów wartościowych w Columbia Law School, John Coffee.