Łatwo było sobie wyobrazić, że internet ze swoimi nieograniczonymi zasobami, dostępnością o każdej porze dnia i nocy czy niskimi kosztami będzie o wiele bardziej atrakcyjny od oferty konsultantek i konsultantów. A jednak nie. Sprzedaż bezpośrednia trzyma się całkiem mocno i – jak wskazujemy w naszym dzisiejszym raporcie – technologie internetowe stały się dla niej narzędziami wsparcia, a nie śmiertelnym zagrożeniem. Branża ma oczywiście swoją specyfikę, można na podstawie jej losów zidentyfikować nieco zaskakujące zachowania polskich konsumentów, na przykład kompletny brak zainteresowania kupowaniem ubrań przez ten kanał.

Specyfika branży oznacza jednak również całkiem poważne ryzyka. Pierwsze to sama struktura sprzedaży. Rosnąca pozycja suplementów diety jest o tyle niekorzystna, że przyszłość popularności tego rodzaju towarów stoi pod znakiem zapytania. W tej chwili mamy boom, przeżywało go też kilka krajów w Europie. Do czasu – konsumenci przekonali się, czy też zostali przekonani, że istnieją inne sposoby na zapewnienie sobie zdrowia niż suplementy. Boom zniknął, pozostawiając po sobie stosunkowo nikłe ślady, co może przydarzyć się również na rozgrzanym do czerwoności polskim rynku. Na to prędzej czy później najprawdopodobniej nałożą się ograniczenia regulacyjne, wielokrotnie już zapowiadane przez decydentów.

Drugi rodzaj ryzyka dla branży wiąże się z kwestią reputacji. Jak przyznają sami przedstawiciele sektora, funkcjonuje w nim niewielka, ale aktywna grupka naciągaczy organizująca lewe pokazy czy prezentacje. Jest im o tyle łatwo, że znacząca część klientów w branży to ludzie starsi. Jeżeli tylko zjawisko przybierze na sile, będzie rzutowało na cały sektor. I wtedy UOKiK przykręci mu śrubę jeszcze mocniej, co, owszem, może wyeliminować naciągaczy, ale też utrudni życie uczciwym graczom.