Są tacy, którzy o Ewangelii mówią, ale nią nie żyją.
Są tacy, którzy o Ewangelii nie mówią, ale nią żyją.
Premier Jan Olszewski należał do tych drugich.
Są tacy, którym stanowiska dodają znaczenia.
Są tacy, którzy sobą dodają znaczenia stanowisku.
Premier Jan Olszewski należał do tych drugich.
„Dzieci, nie miłujcie słowem i językiem, ale czynem i prawdą" (1 J 3,18)
Moje wspomnienia, poczynając od wczesnego dzieciństwa, kojarzą osobę Wujka z książką. Dużo czytał: literaturę piękną, książki historyczne, społeczne, polityczne. Ale sam, nie licząc dwóch wywiadów rzek i licznych artykułów w „Przeglądzie Katolickim" i w „Tygodniku Solidarność", książki nie napisał. No, może z wyjątkiem broszury-podręcznika „Obywatel a Służba Bezpieczeństwa", która wydana w podziemiu w latach 70., stała się w kręgach opozycjonistów i osób represjonowanych pożytecznym podręcznikiem, ktoś nazwał ją zalotnie bestsellerem. Ale to nie była książka.
Jan Olszewski książki nie napisał. A jednak Jan Olszewski pozostawił po sobie książkę napisaną życiem. Pisał ją od dzieciństwa spędzonego w domu rodzinnym na Bródnie, na ulicy Poborzańskiej 21, w kamienicy zbudowanej przez ojca Ferdynanda. Pisał ją jako chłopak, żołnierz Szarych Szeregów, jako łącznik powstańczy. Jako student prawa Uniwersytetu Warszawskiego, jako redaktor „Po Prostu", a potem członek Klubu Krzywego Koła. Jako obrońca działaczy niepodległościowych w procesach politycznych, jako inicjator i sygnatariusz listów protestacyjnych do władz PRL, jako założyciel konspiracyjnych organizacji niepodległościowych, jako współorganizator i doradca Solidarności; w stanie wojennym, z ramienia Episkopatu, jako mediator z rządem w sprawie internowanych, jako pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. Usiłował wyjaśnić okoliczności zabójstw księży Stefana Niedzielaka (z którym był zaprzyjaźniony), Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha...
Nie ma potrzeby przypominać tutaj kolejnych kart tej księgi. Każdy z tutaj obecnych – rodziny, przyjaciół, polityków – nosi w pamięci i sercu pojedyncze zdania, stronice, akapity i całe rozdziały tej księgi. Noszą je w pamięci tysiące Polaków i Polek. Dla wielu z nas ta księga jest – mniejszą lub większą – cząstką tej książki, którą piszemy sami.
Gdyby tę księgę życia Jana Olszewskiego próbować opatrzyć jakimś tytułem, to nie znajduję trafniejszego jak dwa słowa: Moja Ojczyzna. A może lepiej: Nasza Ojczyzna. To ona, Polska, była jego wiarą, jego nadzieją, jego miłością.