Tomasz Krzyżak: Los biskupa w rękach Watykanu

Kongregację Nauki Wiary zalała fala zgłoszeń o molestowaniu. Sprawy tkwią w kolejce.

Aktualizacja: 11.02.2020 21:22 Publikacja: 11.02.2020 19:01

Bp Jan Szkodoń

Bp Jan Szkodoń

Foto: Piotr Drabik/CC 2.0

Ujawnienie w mediach historii kobiety, która miała być w przeszłości molestowana seksualnie przez biskupa Jana Szkodonia, wywołało w polskim Kościele szok. Przy okazji – po raz kolejny – ujawnił się problem komunikacyjny. Rzecznik Episkopatu Polski odsyła dziennikarzy z pytaniami do archidiecezji krakowskiej, ta twierdzi, że sprawy dokładnie nie zna i wykonuje jedynie polecenia Watykanu. Nie czuje się też jakoś specjalnie zobowiązana do podania bardziej szczegółowych informacji. Wiernym pozostaje suche oświadczenie samego zainteresowanego, w którym zapewnia o swojej niewinności. Jedynym przytomnym głosem wydaje się ten pochodzący od kard. Stanisława Dziwisza, który zapewnił m.in. o modlitwie za „wszystkich pokrzywdzonych w tej sprawie" i wyraził oczekiwanie, że zarzuty wobec jego byłego współpracownika będą „rzetelnie i szybko wyjaśnione".

Szybkości działania oczekują też obserwatorzy zewnętrzni. Tu i ówdzie pojawiły się już zarzuty, że Kościół działa opieszale, że będzie mataczył, rozwadniał historię itp. Część komentatorów wskazuje np., że kobieta, którą miał skrzywdzić biskup, poinformowała o tym nuncjaturę apostolską w kwietniu, a przesłuchano ją dopiero w styczniu. Ma to być koronny argument na przewlekanie sprawy. Czy tak jest?

Nie moją rolą jest wprawdzie tłumaczenie działań Kościoła, ale spróbuję dokonać pewnej rekonstrukcji zdarzeń i zderzyć je z procedurami, które mają w tym wypadku zastosowanie. Wiemy, że w kwietniu kobieta za pośrednictwem nuncjatury apostolskiej wysyła list do papieża Franciszka z opisem sprawy. Nuncjatura przekazała list dalej. W Watykanie trafił do Kongregacji Nauki Wiary. I stanął w kolejce. To, że takowa istnieje, nie jest tajemnicą. W grudniu 2019 r. włoska agencja Ansa donosiła, że od początku roku do kongregacji wpłynęło tysiąc zgłoszeń dotyczących pedofilii. Cytowany przez agencję ks. John Joseph Kennedy, szef biura w sekcji dyscyplinarnej dykasterii, mówił, że to „tsunami", i dodawał, że podlegający mu personel jest „przytłoczony" nawałem zgłoszeń i pracuje przez siedem dni w tygodniu.

Sprawa bp. Szkodonia, tak jak inne, utknęła w kolejce. Kiedy wreszcie do niej dotarto, okazało się, że trzeba ją rozpatrywać z uwzględnieniem obowiązujących od 1 czerwca 2019 r. nowych przepisów, które precyzują m.in. sposób postępowania w odniesieniu do biskupów (List apostolski „Motu Proprio" Vos estis lux mundi). Jest wielce prawdopodobne, że dopiero jesienią 2019 r. kongregacja zleciła nuncjaturze w Polsce prowadzenie tej sprawy. Przepis mówi wprawdzie o tym, że powinien prowadzić ją metropolita miejsca (w tym wypadku abp Marek Jędraszewski), ale możliwe jest powierzenie jej komuś innemu. Nie znamy treści listu pokrzywdzonej, ale z jej relacji publikowanej w „GW" wynika, że zgłosiła się bezpośrednio do Watykanu ze względu na brak zaufania do krakowskiej kurii. Kongregacja wzięła pod uwagę jej obawy i do prowadzenia sprawy wyznaczyła nuncjaturę. Ta powołała komisję i zgodnie z procedurą wezwała biskupa – pierwszą relacją kobiety zapewne dysponowała, bo dostała ją z kongregacji. Kolejnym krokiem było wezwanie pokrzywdzonej (styczeń 2020) i konsultacja z Watykanem – najpewniej z informacją o tym, że tematem interesują się już media. Ciąg dalszy jest znany. Jeszcze przed publicznym ujawnieniem sprawy z oświadczenia bp. Szkodonia opinia publiczna dowiedziała się, że do czasu wyjaśnienia sprawy nie będzie on pełnił posługi biskupiej, a na jej zakończenie będzie czekał poza terytorium archidiecezji krakowskiej. Najpewniej nie była to jego decyzja, lecz właśnie zalecenie Watykanu przekazane do nuncjatury, a w następnej kolejności – do Krakowa.

Co dalej? Papieski dokument mówi, że co 30 dni organ prowadzący sprawę musi wysłać do Watykanu raport o postępach. Teoretycznie całe postępowanie nie powinno trwać dłużej niż 90 dni. Wspomniane „Motu proprio" podaje wprawdzie, że inny termin zakończenia może wyznaczyć kongregacja, a o jego wydłużenie może też występować prowadzący dochodzenie, ale wydaje się, że w sytuacji, gdy sprawa stała się publiczna, zamknie się ono szybko – najpewniej w okolicach marca. Nuncjatura powinna wysłać wtedy do Watykanu wynik swojego dochodzenia z opinią co do ewentualnej kary wobec sprawcy. O wyniku postępowania musi też zawiadomić osobę, która twierdzi, że jest poszkodowana. Dalsze kroki są już wyłącznie w kompetencji Stolicy Apostolskiej.

Z tej pobieżnej analizy wynika, że o celowym przeciąganiu sprawy mówić w tej chwili nie można. Ale takiego komunikatu, który wyjaśniałby zawiłości procedury, wszystkie kroki, jakie trzeba wykonać, by sprawę wyjaśnić, ze strony Kościoła nie było. Zrodziło to tylko niepotrzebne podejrzenia i różne domysły. A tak prosto można było tego uniknąć...

Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego