Ale nastroje wśród średniego personelu medycznego są bojowe. – Jeśli po spotkaniu z dyrekcją okaże się, że tylko lekarze otrzymają podwyżki, a my nie, to wtedy rozpoczniemy akcję protestacyjną. Wzrost płac medyków oznacza, że dostali pieniądze kosztem innych pracowników – mówi Beata Maksymowicz, szefowa związku w Szpitalu Bródnowskim.
W stolicy pielęgniarki zarabiają średnio od 1,5 do 1,8 tysięcy zł netto. Chcą zarabiać ponad 4 tysiące zł.
Wczoraj rozmowy toczyły się już w szpitalu dziecięcym przy ul. Niekłańskiej. – Jest dramatycznie, nie mamy pieniędzy – przyznaje dyrektor ds. lecznictwa placówki Wojciech Pawłowski. – Możemy jedynie prosić wszystkich o trochę cierpliwości. Będziemy negocjować stawki z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Doktor Pawłowski dodaje, że w porównaniu z ub. rokiem szpital wynegocjował o pięć procent wyższy kontrakt z NFZ, ale pieniądze te przeznaczono na podwyżki dla lekarzy.
Dla dyrektorów ewentualne odejście pielęgniarek od łóżek oznacza paraliż oddziałów. – Nawet jeśli do strajku nie przystąpią wszystkie siostry, to i tak nie będzie się miał kto zajmować pacjentami – przewiduje jeden z nich.