Nowy polski rząd uważa, że obecność amerykańskich wyrzutni zwiększa ryzyko ataku na nasz kraj. Dlatego chce ostrzej negocjować ze Stanami Zjednoczonymi. Rząd Jarosława Kaczyńskiego stawiał podobne warunki, ale uważał, że sama obecność amerykańskiej bazy zwiększa poziom bezpieczeństwa Polski. Nieoficjalne wypowiedzi dyplomatów wskazywały, że o dodatkowe korzyści walczono bez specjalnego entuzjazmu.
Również Czesi uważają, że amerykańska baza jest wartością samą w sobie. Dlatego są już na finiszu negocjacji i zapewne w kwietniu podpiszą umowę z USA. Nie przeszkodzi im w tym nawet sprzeciw Rosji – czescy dyplomaci rozmawiają o tarczy z Moskwą, ale robią swoje.
Rząd w Pradze doskonale wie jednak, że przyszłość radaru jest uzależniona od zgody Polski na budowę na jej terytorium bazy z wyrzutniami amerykańskich rakiet. Dlatego Czesi postanowili pójść Polsce na rękę i udzielić jej wsparcia w rozmowach z Amerykanami. Sygnał, że oba kraje koordynują negocjacje, oznacza, że Praga nawet jeśli podpisze umowę, nie będzie wywierać presji na Warszawę, aby zrobiła to samo.
Oba kraje chcą tarczy, choć każdy na swoich warunkach. Boją się jednak tego samego scenariusza. One zgodzą się na budowę baz, a nowy prezydent Stanów Zjednoczonych wyrzuci projekt do kosza. Dlatego podczas wizyt w USA polscy i czescy politycy będą sondować, czy sprzeciw demokratów wobec tarczy to tylko przedwyborcza gra.
Jeśli Polska nie dostanie gwarancji, że będą pieniądze na bazę, rząd Tuska poczeka z zawieraniem umowy na czas po wyborach.