– Myjnia na Statoilu uszkodziła mój samochód. Ostrzeżcie innych kierowców – mówi czytelnik, który zadzwonił do „Rz”. Pan Jan (nazwisko do wiadomości redakcji) chciał w sobotę umyć samochód na stacji benzynowej przy ul. Dzikiej w pobliżu Arkadii.
– Kiedy już wsiadałem do auta, zobaczyłem bok pojazdu. Był wgnieciony na długości kilkudziesięciu centymetrów. Inni kierowcy oczekujący w kolejce natychmiast się zmyli.
Na swojej stronie internetowej Statoil chwali się, że jego myjnie wyposażone są w najnowocześniejsze urządzenia, a szczotki regularnie wymieniane, „nawet jeśli nadają się do dłuższej eksploatacji”. Jak zatem mogło dojść do uszkodzenia karoserii?
– Takie rzeczy zdarzają się na wszystkich stacjach – bagatelizuje sprawę rzeczniczka Stat- oil Polska Krystyna Antoniewicz-Sas. O szczegółach nie chce mówić. Według firmy winowajcami większości uszkodzeń są... sami kierowcy. – Nie czytają instrukcji obsługi. Nie odkręcają anten, nie składają lusterek, wjeżdżają z bagażnikami na dachu, a potem są problemy – wylicza Antoniewicz-Sas. W takich przypadkach stacja odmawia przyjęcia reklamacji.
Sławomir Ulatowski z Federacji Konsumentów ostrzega, że stacje, które uchylają się od naprawienia szkód powstałych w myjni, łamią prawo.