– Kończymy przygotowania do restrukturyzacji miejskich ośrodków sportowych – potwierdza nasze informacje dyrektor Biura Sportu w ratuszu Wiesław Wilczyński.
Cel jest jeden – poprawa zarządzania obiektami i obniżka kosztów. Utrzymanie 15 ośrodków kosztuje 91 mln zł rocznie, ratusz dokłada jedną trzecią – 29 mln zł w ub.r., ponad 30 mln w tym. Ok. 60 mln zł OSiR wypracowują same: sprzedając bilety i wynajmując hale. – Do końca kadencji ośrodki przestaną być deficytowe – mówi Wilczyński.
Biuro Sportu ma już gotowy raport o działalności OSiR. Wnioski są bezlitosne: przerost administracji i nieudolne zarządzanie 51 pływalniami, boiskami i halami.
Ośrodki nie radzą sobie z zarabianiem pieniędzy, za to chętnie wyciągają ręce po łatwe pieniądze, czyli dotacje z miejskiej kasy. Dlaczego tak się dzieje? Pracownicy ratusza przyznają, że większość dyrektorów nie ma pojęcia o tym, jak kierować obiektami sportowymi. Część zasiadła w gabinetach w wyniku politycznych nominacji.
Jednocześnie demobilizuje ich sam system, w którym funkcjonują OSiR. Te, które są zakładami budżetowymi, przepisy zobowiązują do zdobywania środków na 50 proc. kosztów utrzymania. Te, które w nazwie mają „jednostka budżetowa samorządu”, już o dochody zabiegać nie muszą. Efekt – np. na Białołęce i Ochocie ratusz opłaca aż 70 proc. kosztów.