– To zdumiewające – komentuje prof. Piotr Kruszyński, obrońca jednego z zatrzymanych żołnierzy. – Można odnieść wrażenie, że prokuratura chce coś zamieść pod dywan.
Podpułkownik Dariusz Raczkiewicz, prokurator polskiego kontyngentu w Afganistanie, na miejsce zdarzenia pojechał w sierpniu 2007 roku, natychmiast po ostrzelaniu przez polskich żołnierzy afgańskiej wioski. Pracowała tam też komisja wojskowa.
Zgromadzone przez nich wstępne ustalenia pozwoliły na wszczęcie śledztwa w sprawie „nieostrożnego użycia broni przez żołnierzy polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie i nieumyślnego spowodowania śmierci i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu innych osób”.
W październiku 2007 roku akta trafiły do Polski. Dostali je śledczy z wojskowej prokuratury w Poznaniu. W listopadzie zlecili Żandarmerii Wojskowej zatrzymanie żołnierzy i przeszukanie ich domów.
Z informacji „Rz” wynika, że żandarmi dostali wytyczne od prokuratury, by nocą przed zatrzymaniami obserwować domy żołnierzy i podsłuchiwać ich telefony. Zatrzymanie mieli utrwalić za pomocą kamer.