Mocno powiedziane, na policję wezwane

Debiut Open Mic – osobliwego wieczorku przy mikrofonie – należy uznać za udany. Przy pełnej sali udało się skrzyżować różne twórcze światy, a nawet wywołać kontrowersje.

Publikacja: 25.02.2009 10:46

Kto w poniedziałek zdecydował się zajrzeć do nowego śródmiejskiego klubu o obiecującej nazwie Lorelei, mógł stanąć przed mikrofonem i zrobić wszystko. Jedenastu śmiałków skusiło się na to.

Nim jednak to nastąpiło, swoje umiejętności miał pokazać Bohdan Piasecki. Światowej sławy slamer przedstawił wiersz do bardzo złego filmu o tańcu, kawałki prozy poświęcone osobowościom z warszawskich ulic oraz hiphopową w duchu zabawę słowem, podczas której wykorzystał nagrywane na bieżąco zapętlone ścieżki „instrumentów”. Piasecki zrobił spore wrażenie, gdyż z mistrzowską gracją puentował swoje historie, a przy tym pozostał skromny.

Po kimś takim trudno było przejąć mikrofon. Zaczął Marcin Stręk czystym, silnym głosem interpretując Ninę Simone, Franka Sinatrę oraz... utwór przewodni z filmu o Spidermanie. Następnie zebranych doświadczono różnymi formami wypowiedzi, od komediowych monologów poczynając, przez teatr, deklamację konceptualnej poezji barokowej, na rapie i spoken word kończąc.

Szczególnie dobrze wypadło komediowe wystąpienie Roberta Adamczyka. W opowieści o podrywaniu chłopak był sprośny, dosadny do bólu, a przy tym dobrze czuł publikę, karmiąc ją celnymi porównaniami.

Teatralna trupa Teleżyńskiego i Pacewiczów postawiła narrację bardziej subtelną, przecinając ją scenkami hałaśliwymi i dynamicznymi. Efekt był intrygujący.

Gdyby raper Nieuk mniej bluzgał, jego osobiste refleksje byłyby godne uwagi.

Ale na scenie szwankowali nie tylko ludzie, także i sprzęt, a co gorsza – poczucie samooceny niektórych zawodników błędnie zakładających, że mają coś do powiedzenia. Nie obyło się też bez policji wezwanej przez okolicznych miłośników ciszy.

Jako że lokalnej społeczności nie zmienimy, pozostaje ją kulturalnie animować. Następny Open Mic już za miesiąc.

Kto w poniedziałek zdecydował się zajrzeć do nowego śródmiejskiego klubu o obiecującej nazwie Lorelei, mógł stanąć przed mikrofonem i zrobić wszystko. Jedenastu śmiałków skusiło się na to.

Nim jednak to nastąpiło, swoje umiejętności miał pokazać Bohdan Piasecki. Światowej sławy slamer przedstawił wiersz do bardzo złego filmu o tańcu, kawałki prozy poświęcone osobowościom z warszawskich ulic oraz hiphopową w duchu zabawę słowem, podczas której wykorzystał nagrywane na bieżąco zapętlone ścieżki „instrumentów”. Piasecki zrobił spore wrażenie, gdyż z mistrzowską gracją puentował swoje historie, a przy tym pozostał skromny.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Obiekt z apartamentami inwestycyjnymi dla tych, którzy szukają solidnych fundamentów
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!