Portret esbeka: cwaniak, fachowiec lub dziecko resortu

Z jednej strony była żelazna dyscyplina, z drugiej duża swoboda i kowbojskie szpanerstwo – mówi były szef krakowskiego oddziału IPN o pracy ludzi ze służb specjalnych PRL

Aktualizacja: 27.03.2009 01:41 Publikacja: 27.03.2009 01:40

prof. Ryszard Terlecki

prof. Ryszard Terlecki

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

[b]Rz: Po kolejnych publikacjach IPN (ostatnio książce o osaczaniu ks. Jerzego Popiełuszki) wraca spór o to, kim byli esbecy. Z artykułów przeciwników lustracji wyłania się obraz niedouczonych leserów z SB, dla kariery fałszujących raporty i dopisujących informatorom to, czego nie mówili. Inni przypominają: to byli zimni profesjonaliści, którzy potrafili nawet zabić. Jaka jest prawda? [/b]

[wyimek]W SB rządzili pragmatycy gotowi zabijać w obronie władzy [/wyimek]

[b]Ryszard Terlecki:[/b] Esbecję tworzyli kompetentni fachowcy, choć trafiali się tacy, co niewiele pracując, chcieli uzyskać jak najwięcej. Komunizm w ogóle takich ludzi promował. Tyle że w SB wewnętrzne systemy kontroli miały takie zjawiska eliminować. Ale nie były całkiem skuteczne. Jednak na tle komunistycznych instytucji bezpieka była jedną z tych, które działały najsprawniej.

[b]Czy do wydziału IV zajmującego się Kościołem wybierano osoby o specjalnych cechach?[/b]

Niezbędny był specyficzny rys charakteru: odporność i pewność siebie w kontakcie z duchownym. W naszej tradycji zakorzeniony jest szacunek dla duchownych. Esbecy musieli to w sobie przezwyciężyć.

[b]Jak można było wejść do tej uprzywilejowanej grupy, której weterani jeszcze niedawno dostawali znacznie więcej pieniędzy niż zwykli emeryci?[/b]

Do SB trafiały trzy kategorie ludzi. Pierwsza to tzw. dzieci resortu: członkowie rodzin bezpieczniaków i milicjantów. W SB istniały całe dynastie. Była to liczna grupa, bardzo silnie się popierająca. Druga kategoria to ludzie, którzy przyszli na studia z prowincji i ukończyli kierunki niedające konkretnego zawodu czy szans zdobycia pracy, np. historię czy nauki polityczne. Czekała ich perspektywa powrotu. Niektórzy z nich ulegli, nawet wbrew sobie, pokusie, by zostać w dużym mieście i zrobić karierę w bezpiece. Byli w SB najsłabszym elementem, bo tkwiło w nich poczucie, że zrobili coś brzydkiego. Resort miał później z nimi różne problemy, np. niektórzy po kilku latach opuszczali służbę.

Kolejna grupa to cwaniacy marzący o roli twardych facetów, playboyów, złotych młodzieńców. Liczyli na lekkie, barwne życie. Że nie będą musieli przykładać się do pracy.

[b]Tacy ludzie w rygorach tajnej służby?[/b]

Wbrew pozorom bezpieka na coś takiego im pozwalała. Z jednej strony była żelazna dyscyplina, ale z drugiej przyzwolenie na niekonwencjonal- ne zachowania, duża swoboda i kowbojskie szpanerstwo. Można było chodzić ze spluwą, szybko jeździć dobrym autem, nawet po dużym alkoholu. Z przymrużeniem oka traktowano prywatne pijaństwa czy bójki i awantury w knajpach, bo przecież „chłopcy musieli gdzieś odreagować stres”. Funkcjonariusze SB tworzyli zamkniętą resortową enklawę o bardzo silnej wewnętrznej solidarności. Wytworzyli własną obrzędowość, wspólne świętowanie awansów. Ale mieli też poczucie, że są elitą reżimu, której więcej wolno. Bawili się w swoich knajpach, odpoczywali w swoich ośrodkach wczasowych. Dobrze czuli się w resortowym towarzystwie. Było ono dość liczne: samych funkcjonariuszy SB pod koniec PRL było ok. 25 tys., do tego służby cywilne i rodziny.

[b]Skąd ta hermetyczność?[/b]

Mieli świadomość, że są znienawidzeni i otoczeni pogardą przez większość. Gdy w 1956 r. doszło w Poznaniu do rewolty, linczowano przede wszystkim ubeków. Nawet milicja odnosiła się do nich z niechęcią. Przez to mieli problemy z żonami, wpadali w pijaństwo. Ich dzieci były często szykanowane w przedszkolach i szkołach przez inne dzieci. Więc zwykle ukrywali miejsce swojej pracy.

[b]Przepisy resortowe stawiały sprawę ostro: w rodzinach esbeków ma być światopogląd materialistyczny, żadnych chrztów, ślubów w kościele.[/b]

Oni zwykle podporządkowywali się tym rygorom, większe problemy z obowiązkowym ateizmem były wśród oficerów milicji czy wojska. Bezpieka to był wyższy poziom wtajemniczenia i wymagań.

[b]W archiwum IPN znalazłem broszurę MSW z 1985 r. „Zasady etyki i obyczajów funkcjonariuszy SB i MO PRL”. Roi się tam od odwołań do marksizmu-leninizmu, obrony socjalizmu czy „patriotyzmu organicznie związanego z proletariackim internacjonalizmem”.[/b]

To była tylko dekoracja, obowiązujący rytuał komunistyczny. W latach 70. i 80. nikt już w to nie wierzył. Może najwyżej jeszcze niektórzy członkowie Biura Politycznego KC PZPR. Ideologicznym językiem mówiło się tylko na pokaz. Faktycznie kierowano się czystym pragmatyzmem władzy. Ale co ciekawe: skrajni pragmatycy na niższych szczeblach w SB nie ujawniali swych poglądów przed pragmatykami na wyższym szczeblu, udając, że bez zastrzeżeń wierzą w obowiązującą ideologię. Ci na szczytach z kolei, choć wiedzieli, że wszystko to lipa, nie przyznawali się do tego przed swoimi zwierzchnikami z Biura Politycznego czy na Kremlu. To było udawanie, że ideologia jest podstawą działania, także SB.

[b]Po co?[/b]

Ideologia była ostatnią legitymacją władzy PZPR i bezpieki jako ramienia partii. Więc twardo się jej trzymały, wiedząc, że w demokratycznym państwie komuniści nie mają szans.

[b]Ale odwoływano się do tradycji bezpieczniackich z okresu umacniania władzy ludowej. A Feliks Dzierżyński w oficjalnych publikacjach z połowy lat 80. nadal stawiany był esbekom za wzór do naśladowania.[/b]

Bzdury! To też była tylko rytualna dekoracja. W SB rządzili pragmatycy broniący władzy PZPR i wpływów resortu. W obronie tej władzy gotowi byli nawet zabijać.

[b]Naprawdę nie było w SB żarliwych komunistów, ideowców?[/b]

Moim zdaniem nie. Takie postawy występowały jeszcze w generacji wywodzącej się z KPP i GL. Gierek był już skrajnym pragmatykiem.

[b]Jak opłacano esbeków?[/b]

Dostawali więcej niż inne służby. Ale mieli też lewe źródła dodatkowych dochodów. Np. z kontrolowanej przestępczości, jak w słynnej akcji „Żelazo”, w której rabowano za granicą i łupy przemycano na potrzeby resortu, czy z haraczy od waluciarzy. Kombinowali też z funduszami operacyjnymi. Myślę, że niejeden koniak zapisany jako prezent dla TW nigdy do niego nie trafił. Sam doświadczyłem, jak podczas rewizji dokonanej przez SB w moim domu zniknęło parę banknotów odłożonych na jakiś wydatek.

[b]Mocno pili?[/b]

Z esbeckich materiałów, które trafiły do IPN, wynika, że było dużo przypadków nadużywania alkoholu.

[b]Znanych jest wiele przypadków znęcania się nad przesłuchiwanymi opozycjonistami. To była samowola esbeków?[/b]

Nie sądzę. Choć zdarzało się, że ktoś uderzył, gdy poniosły go nerwy. Ale w SB panowała żelazna dyscyplina. Jeśli dochodziło do znęcania się, to tylko za wiedzą, a nawet na rozkaz zwierzchników. Oczywiście takich poleceń nie wydawano na piśmie.

[b]Nie brakowało chętnych do pracy w SB?[/b]

Z końcem lat 70. część esbeków była sfrustrowana i od- chodziła ze służby. Denerwowało ich, że Gierek pozwolił jawnie działać opozycji. Esbecja, która śledziła tych ludzi i gromadziła na nich szafy papierów, była poirytowana, że ich robota idzie na marne. W stanie wojennym zaczęli wracać, masowo też zgłaszali się do służby esbeccy emeryci. Czuli, że znowu nastał ich czas. Wierzyli w siłę dyktatury, bo oni byli jej dziećmi, przywiązanymi do etosu siły.

[b]Pod koniec lat 80. system zaczął się sypać.[/b]

Oni pierwsi to wiedzieli. Jedni zaczęli myśleć, jak urządzić się w życiu, wykorzystując swoje informacje i kontakty. Inni usiłowali przeszmuglować się do nowych służb III RP, wypierając się swej przeszłości. Ale po upadku komuny szybko odżyły dawne resortowe więzi. Solidarność grupowa esbeków okazała się silniejsza niż wśród członków PZPR, gdzie dawne związki szybko wyparowały, może poza częścią członków etatowego aparatu. Silne esbeckie więzy krwi pozostały i zaczęły infekować nowe, niepodległe państwo.

[i]Ryszard Terlecki jest profesorem zwyczajnym w Instytucie Historii PAN. Autor książki „Miecz i tarcza komunizmu”. Poseł PiS[/i]

[b]Rz: Po kolejnych publikacjach IPN (ostatnio książce o osaczaniu ks. Jerzego Popiełuszki) wraca spór o to, kim byli esbecy. Z artykułów przeciwników lustracji wyłania się obraz niedouczonych leserów z SB, dla kariery fałszujących raporty i dopisujących informatorom to, czego nie mówili. Inni przypominają: to byli zimni profesjonaliści, którzy potrafili nawet zabić. Jaka jest prawda? [/b]

[wyimek]W SB rządzili pragmatycy gotowi zabijać w obronie władzy [/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej