Portugalia, półfinalista ostatnich MŚ, już żegnałaby się z Afryką, gdyby nie obrońca Bruno Alves, który w doliczonym czasie meczu z Albanią zapewnił zwycięstwo 2:1. Ale sytuacja Portugalczyków wciąż jest rozpaczliwa. Muszą wygrać wszystkie mecze do końca eliminacji, w tym jeden z liderem grupy 1 Danią i dwa z wiceliderem Węgrami. A dotychczas pokonali tylko Maltę i Albanię.
Trener Carlos Queiroz ma dar przyciągania nieszczęść: w Realu Madryt mu się nie udało, w pierwszym podejściu do reprezentacji też nie (odpadł w walce o MŚ 1994), teraz nie potrafi ułożyć sensownej całości z kadry, w której są Cristiano Ronaldo, Deco, Jose Bosingwa itd. Ronaldo, postrach bramkarzy w koszulce Manchesteru, w kadrze przez ostatni rok strzelił jednego gola, w meczu towarzyskim. Zlatan Ibrahimović jest z Cristiano w jednej grupie eliminacyjnej i dręczą go te same problemy, tylko mocniej. Ostatniego gola w reprezentacji Zlatan zdobył rok temu, a cała szwedzka drużyna strzeliła w obecnych eliminacjach dwa. I dwa straciła. W sobotę przegrała u siebie z Danią 0: 1 po niewykorzystanym rzucie karnym Kima Kallstroema, kilku innych zmarnowanych szansach, i kiksie Mikaela Nilssona, który skończył się golem dla gości.
Jako pierwsza awans z eliminacji europejskich świętowała Holandia, a wcześniej w sobotę miejsca w finałach zapewniły sobie w strefie azjatyckiej Japonia (po wygranej 1: 0 z Uzbekistanem), Korea Południowa (2: 0 z ZEA) i Australia (0: 0 z Katarem).
– Skoro już jesteśmy w finałach, wypada mierzyć w tytuł – mówił trener Holendrów Bert van Marwijk po zwycięstwie 2: 1 nad Islandią. Holandia to jedna z trzech europejskich drużyn z eliminacyjnym bilansem 6 meczów, 6 zwycięstw. Taki mają też Anglia i Hiszpania, ale trafiły do trudniejszych grup, więc na awans muszą jeszcze poczekać. Anglicy w sobotę wygrali 4: 0 w Kazachstanie, a goniący ich Chorwaci zremisowali u siebie z Ukrainą i czeka ich bardzo nerwowy finisz.
Nerwowo będzie też w reprezentacji Argentyny, która wprawdzie wygrała z Kolumbią, ale tylko 1: 0 i po fatalnej grze. Takie zwycięstwo nie mogło zatrzeć złych wspomnień z niedawnego lania od Boliwijczyków (1: 6), a tym bardziej nie uspokoiło przed najbliższym meczem z Ekwadorem, gdzie – jak w Boliwii – trzeba grać na dużej wysokości.