[b]Po losowaniu grup eliminacyjnych spodziewał się pan, że cztery ostatnie mecze reprezentacja Polski grać będzie o życie? [/b]
Myślenie o tym, że to łatwa grupa, byłoby arogancją. W kwalifikacjach do mistrzostw Europy mieliśmy czternaście meczów, a żeby awansować wystarczyło zająć któreś z dwóch pierwszych miejsc. Pewny awans na mundial ma natomiast tylko zwycięzca grupy, a meczów jest zaledwie dziesięć. Poza tym mamy tendencję do niedoceniania innych reprezentacji i przeceniania swoich możliwości. W Słowenii od kilku lat świetnie pracują z młodzieżą, w jakimś stopniu są spadkobiercami jugosłowiańskiej szkoły piłkarskiej. Słowacja ostatnio zrobiła dwie wielkie rzeczy - pokonała Polskę i wygrała z Czechami na wyjeździe. Nie jest to drużyna z innej planety, ale teraz stała się faworytem grupy. Inna sprawa, że my w tych eliminacjach popełniliśmy tyle błędów, że staliśmy się swoimi najgroźniejszymi rywalami. Skomplikowaliśmy sobie życie.
[b] Żeby awansować na mundial trzeba wygrać wszystkie cztery spotkania. Trudno sobie wyobrazić, by ta drużyna udźwignęła taką presję. [/b]
Nie mamy wyboru. Wierzę w chłopaków, bo są świetni w zapominaniu o błędach. Oni wiedzą o tym, że do końca eliminacji nie może nam się przytrafić już żadna wpadka. Teoretycznie trzy zwycięstwa i jeden remis mogą dać nam miejsce w barażach, ale nie ulega wątpliwości, że trzeba teraz pokonać Irlandię Północną i Słowenię. To trudne zadania, bo kiedy już trzeba wygrać, obciążenia psychiczne są olbrzymie. Pod względem mentalnym gramy teraz cztery razy z Portugalią i wcale nie liczy się to, że nasi rywale to jednak mniejszy kaliber.
[b]Mecz z Irlandią podobno jest już wygrany, bo piłkarze są wściekli za porażkę w Belfaście? [/b]