Wybory z 1947 roku, pierwsze wybory zorganizowane w Polsce po II wojnie światowej, zakończyły się zdobyciem przez tzw. Blok Demokratyczny zdominowany przez PPR (poprzedniczka PZPR) 80,1 proc. głosów. PSL zdobył nieco ponad 10 proc. głosów. Komuniści dopuścili się w czasie tych wyborów licznych nieprawidłowości - powszechnie uważa się, że wynik wyborów został sfałszowany.
Kosiniak-Kamysz pytany o to, co mogłoby się zdarzyć, aby rozważył bojkot wyborów prezydenckich, gdyby odbyły się one w maju tego roku, stwierdził, iż "to nie kandydaci ustalają reguły gry".
- Za organizację są odpowiedzialni rządzący. Jeśli rządzący nie słuchają głosów rozsądku to mam nadzieję, że ich zatrzymamy w Sejmie i wtedy będą zmuszeni przesunąć termin wyborów. Ja nie zejdę z pola walki, nie oddam walkowerem Polski, bo byłoby to wpisanie się w plan Jarosława Kaczyńskiego - dodał lider PSL i kandydat tej partii na prezydenta.
Kosiniak-Kamysz ocenił też, że rządzący "narażają na szwank życie i zdrowie Polaków" i dlatego trzeba ich powstrzymać.
- Jako pierwszy kandydat powiedziałem, że jestem zwolennikiem przełożenia wyborów, że nie będę kwestionował mandatu Andrzeja Dudy nawet gdyby sprawował tę funkcję rok dłużej - przypomniał również kandydat PSL na prezydenta.