Widząc, że na spotkanie przyszło większość młodych, starał się mówić ich językiem. — Nie będę ściemniał i obiecywał gruszek na wierzbie — odżegnywał się od składania obietnic wyborczych.
Przekonywał, że jego prezydentura przyniesie Polsce blasku na arenie międzynarodowej. Nie brakowało też uszczypliwości pod adresem partyjnego konkurenta Bronisława Komorowskiego. Mówił, że Lech Kaczyński i Bronisław Komorowski są z tej samej bajki i mają wielkie zasługi w walce o wolną Polską. — Ale ja proponuję inny, nowoczesny model prezydentury i wiem jak sprawować ten urząd i jak reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej— mówił.
— By to dobrze robić, trzeba znać języki — wypominał Komorowskiemu. Sikorski uważa, że Polska jest mało doceniania w świecie, traktowana trochę jako zaścianek Europy i on zamierza zmienić ten wizerunek. Ma mu w tym pomóc żona, znana pisarka i dziennikarka amerykańska Anne Applebaum. — Jeżeli świat usłyszy, że żoną prezydenta Polski jest Amerykanka, to zaczną inaczej patrzeć na nasz kraj — przekonywał.
Nie chciał odnosić się do ostatnich wypowiedzi Janusza Palikota. — Nie nadążam za jego intelektem — uciął krótko. Podobnie potraktował pytanie jednego z podkarpackich liderów PO, byłego posła AWS Krzysztofa Kłaka, który pytał czy doprowadzi do dorżnięcia watahy?
— Jeżeli zostanę prezydentem, to będę prezydentem wszystkich Polaków. Przebaczę wszystkim swoim wrogom i poproszę ich o wybaczenie czasami ostrych wypowiedzi, które zdarzają się na wiecach — przekonywał.