Dzień dobry, mistrzyni

O zakończonej rywalizacji o Puchar Świata, życzeniach dla Marit Bjoergen i odwadze trenera - mówi "Rz" Justyna Kowalczyk

Aktualizacja: 22.03.2010 08:49 Publikacja: 21.03.2010 23:59

Dzień dobry, mistrzyni

Foto: ROL

[b]Rz: Kule ważą tyle samo co w ubiegłym roku, czy jednak czuło się je w dłoniach jakoś inaczej?[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Nastrój był zupełnie inny, bo wtedy walczyłam w Falun do ostatniego biegu, a teraz Pucharu Świata mogłam być pewna właściwie już po Canmore. Oswoiłam się z nim. Z tymi dwiema mniejszymi kulami, które zapewniłam sobie później, też. Ale ich wręczanie to jest najbardziej wzruszająca ceremonia narciarstwa. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Sam moment ma w sobie coś magicznego. Najbardziej poruszająca chwila w karierze.

[b]Bardziej niż igrzyska?[/b]

Tak. Nie porównuję medali z pucharami, mówię tylko o emocjach. Może to jest trochę tak, że z igrzysk zapamiętam biegi, a nie medale i ich wręczanie. A w Pucharze Świata startów jest tyle, że się zacierają wspomnienia i zostaje to finałowe. To jest taka długa wędrówka. Zaczynamy w listopadzie, docieramy do mety pod koniec marca. Bywa dobrze, bywa źle, są ciężkie podróże, szczęście i pech. A na koniec się okazuje, że jestem najlepsza, znów. I to z taką przewagą. W niedzielę od rana słyszałam w hotelu „dzień dobry, mistrzyni”. Gdy zaczynałam karierę, jako nastolatka, nigdy nie przypuszczałam, że będę miała kiedyś taką paradę jak tu w Falun. Chyba dlatego cieszyłam się na podium bardziej niż w Whistler.

[b]

Wręczanie kul w tej burzy śnieżnej to była właściwie walka o przetrwanie. Byle szybciej, do końca.[/b]

Może lepszy byłby pomysł wręczania Kryształowej Kuli za sprinty po tym ostatnim biegu, w Sztokholmie. Ale chcieli wszystko razem, proszę bardzo.

[b]

W Falun były w ten weekend wszystkie pory roku i zupełnie różne pani nastroje. Zwycięstwo w piątek, pech w sobotę, spokojny bieg w niedzielę. [/b]

Ten finałowy wyścig to już były rzeczywiście ostatnie podrygi. Marit dogonić nie mogłam, Kalla i Steira teoretycznie mogły dogonić mnie. Walczyły, nie dały rady, obroniłam się. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło biegać w takim kopnym śniegu podczas zawodów. Ale on był moim sojusznikiem, bo Kalla woli się ścigać, gdy trasa jest zmrożona i szybka. A moi serwismeni każdego dnia spisywali się świetnie. Narty jechały, jak trzeba, oczywiście poza tym plastikiem, który się do nich przyczepił w sobotę.

[b]W poniedziałek wraca pani do Polski. W środek oblężenia?[/b]

Nie sądzę, w końcu ci, którzy by chcieli na mnie czekać, nawet nie wiedzą, kiedy i gdzie się ustawić. Mam tyle spraw do załatwienia, muszę jeszcze wyrobić sobie wizę rosyjską, bo 30 marca wyruszamy tam na kilka tygodni na zawody pokazowe. Muszę załatwić inne sprawy. Jest ich tyle, że niestety muszę zrezygnować ze startu w mistrzostwach Polski, które się zaczynają w czwartek. Będę tylko tego dnia, gdy są rozgrywane sprinty, na konferencji prasowej dla dzieci, które brały udział w akcji „Bieg na igrzyska”. Mam nadzieję, że wszyscy tę decyzję zrozumieją. Po sprintach rano mam być już w Warszawie, cały dzień. Trzeba wybierać i niestety tym razem oficjałki musiały wygrać ze sportem.

[b]Trener mówi, że najważniejsze w przyszłym roku będą mistrzostwa świata, ale po nich, jak nadal będzie szansa walczyć o kule, to spróbujecie powtórzyć ten sezon. Zgadza się pani?[/b]

Trener był odważny w deklaracjach jak rzadko. No, postaram się. Dziś buzia mi się śmieje, ale wiem, że taki sezon sukcesów to jest też obciążenie, zobowiązanie. Takie rządy w Pucharze Świata zwykle nie trwają dłużej niż dwa lata. Marit po zdobyciu dwóch kul wpadła w kryzys, nie było jej potem przez kilka lat. Mam nadzieję, że uda mi się tego uniknąć.

[b]Złożyła jej pani życzenia urodzinowe?[/b]

Oczywiście, jeszcze na starcie.

[b]Pytaliśmy Marit, kto jest najlepszą narciarką świata. Chwilę się zastanawiała, ale powiedziała: „ja”.[/b]

Niech Marit popatrzy na punkty, mam ich ponad 2 tysiące. W tej chwili jest rzeczywiście najlepsza, najlepsza w stylu dowolnym, ale ja patrzę na cały sezon.

[b]Miała pani przy sobie w Falun medale igrzysk, żeby sfotografować od razu całą kolekcję?[/b]

Nie wożę ich ze sobą. Zostały w domu. Dwie Kryształowe Kule z poprzedniego roku stoją na komodzie i na razie miejsca jeszcze tam wystarcza, nawet jak przywiozę te trzy.

[b]A co w przyszłym sezonie?[/b]

Jak zasłużę na kolejne, to się jakoś pomieścimy.

[ramka]Powiedzieli:

[b]Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk[/b]

Puchar Świata czy medale olimpijskie? Dla mnie nie ma porównania. Na igrzyska czekamy cztery lata. Złoto z Vancouver zawsze pozostanie wyjątkowe. Ten sezon był rekordowy, Justyna jeszcze nigdy tyle nie biegała na śniegu, ale nie robimy sobie długiej przerwy. Nawet w kwietniu, gdy będziemy w Rosji i będą dwa tygodnie bez komercyjnych startów, to Justyna do południa będzie biegać, a dopiero potem chodzić na zabiegi w uzdrowisku. Ja też pójdę, bo co ją boli, to i mnie. A przerwę sobie zrobimy na emeryturze. Wracamy pod koniec kwietnia z Rosji i już w maju zaczynamy treningi do następnego sezonu. Tym razem w Austrii, na Dachsteinie, a nie w Sierra Nevada. Tam pojedziemy dopiero w czerwcu. Dobrze, że walka o medale i punkty już skończona. Przeżyłem ten sezon chyba mocniej niż Justyna. Pewne rzeczy zapamiętam na zawsze, inne chciałbym zapomnieć, ale nie wiem, czy będę potrafił.

[b]Marit Bjoergen, zwyciężczyni finału Pucharu Świata[/b]

Czy jestem mocna czy słaba, zawsze jest dla mnie najważniejsze, żebym była sobą. Trzeba umieć odmawiać i ja się tego nauczyłam. Nie patrzyłam na potrzeby wszystkich dookoła, tylko swoje. Dzięki temu nie czuję, że zwycięstwa na igrzyskach jakoś zmieniły mój świat. Taki powrót do sukcesów jak mój daje niesamowitą siłę. Może trzeba być na dole, żeby potem być lepszym na górze. Nie mam jeszcze pojęcia, co zrobię. Czy to będzie przerwa, czy koniec kariery, czy może w ogóle przerwy nie będzie. W ostatnim dniu sezonu skończyłam 30 lat i nigdy nie czułam się tak mocna jak teraz. Ta trzydziestka na karku nie jest chyba taka straszna. Na pewno startuję w następnym sezonie i zobaczę, czy będę miała dalej motywację, czy będę odnosiła sukcesy. Jak motywacji zabraknie, to chyba lepiej jednak kończyć karierę, bo rok odpoczynku nie wystarczy. Mamy świetną grupę, która się wspiera, potrafi bawić. W Falun świętowaliśmy moje urodziny, koniec sezonu, wygranie Pucharu Świata przez Pettera Northuga. Ciężko mi będzie dopuścić kiedyś do siebie myśl, że to może już być koniec. Kto wie, może zobaczymy się jeszcze na igrzyskach w Soczi?

[i]—notował piw[/i][/ramka]

[b]Rz: Kule ważą tyle samo co w ubiegłym roku, czy jednak czuło się je w dłoniach jakoś inaczej?[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Nastrój był zupełnie inny, bo wtedy walczyłam w Falun do ostatniego biegu, a teraz Pucharu Świata mogłam być pewna właściwie już po Canmore. Oswoiłam się z nim. Z tymi dwiema mniejszymi kulami, które zapewniłam sobie później, też. Ale ich wręczanie to jest najbardziej wzruszająca ceremonia narciarstwa. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Sam moment ma w sobie coś magicznego. Najbardziej poruszająca chwila w karierze.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!