– Sytuacja może być groźna – ostrzega Andrzej Świtalski z Komitetu Obrony Mieszkańców przed uciążliwościami budowy oczyszczalni Czajka. – W zeszły czwartek wyłowiono z jeziorka 18 kaczek, w poniedziałek kolejnych sześć. Do zbiornika spuszczana jest woda z wykopów pod kolektory przesyłowe oczyszczalni. Na tym osiedlu wielu ludzi korzysta ze studni. Może być tak, że picie wody jest niebezpieczne – martwi się.
Mimo że władze dzielnicy wysłały do zbadania padniętą kaczkę do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, mieszkańcy także, na własną rękę, przekazali zdechłe ptaki do sprawdzenia. Wcześniej urzędnicy powiatowego lekarza weterynarii padłe kaczki polecili spalić.
– Wyniki sekcji będą znane za jakieś dwa tygodnie – wyjaśnia doktor Ewa Karpińska z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW. – Na razie można wykluczyć, że jest to choroba zakaźna, ale więcej wniosków będzie możliwych po zakończeniu sekcji – tłumaczy.
Po tym, jak sprawą zainteresowały się media, urzędnicy zauważyli problem.
– O całej sytuacji powiadomiliśmy także Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną, która musi sprawdzić, czy nie ma zagrożenia dla jakości wody pitnej. Z dalszymi działaniami wstrzymamy się do czasu, gdy będziemy mieli więcej informacji – mówi rzeczniczka Białołęki Bernadeta Włoch-Nagórny.